Jaki to był sezon dla NIDANA?
- Sezon dla nas zaczął się tak naprawdę w czerwcu zeszłego roku, wraz z końcem poprzedniego. Już pierwszego lipca 2019 zaczęliśmy przygotowania do nowego sezonu. W sierpniu mieliśmy zgrupowanie przygotowawcze, a we wrześniu zaczęły się pierwsze starty. Trwały one praktycznie do końca roku. Potem na przełomie lutego i marca byliśmy jeszcze na zawodach Karate 1 w Austrii, a potem plany pokrzyżował nam koronawirus.
Jak bardzo?
- Najważniejsze imprezy sezonu były przed nami, liczyliśmy na start w kwalifikacjach olimpijskich, ponadto nasi zawodnicy mieli jechać na Mistrzostwa Europy. Niestety turnieje zostały odwołane albo przeniesione na kolejny rok. Te najważniejsze zawody nam uciekły, ale to i tak był bardzo dobry sezon.
Jaki był więc największy sukces w tych ostatnich dwunastu miesiącach?
- Na przykład Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych - wywalczyliśmy tam trzy medale: dwa złote i jeden brązowy. Złoty krążek skutkował powołaniem do Reprezentacji Polski i dwójka naszych zawodników te powołania otrzymała. To bardzo duży sukces, wprowadzić do reprezentacji aż dwóch karateków z - jakby nie patrzeć - małego klubu. Drugi taki turniej to styczniowy Austrian Karate Championship, który też był dla kadrowiczów kwalifikacyjnym, bo nasi zawodnicy zyskali przepustkę na Mistrzostwa Europy, które się potem ostatecznie nie odbyły. W lutym były też Mistrzostwa Europy Kadetów, Juniorów i Młodzieżowców, ale tam niestety nie udało nam się wywalczyć żadnych medali. Uczestniczyliśmy też w kilku turniejach Karate 1, byliśmy w Salzburgu, Paryżu i Moskwie.
Kto Pana najbardziej zaskoczył w tym sezonie, skróconym z wiadomych względów?
- Z powodu tego, że nie było możliwości trenowania "na żywo", przeprowadzaliśmy treningi online. Zawodnicy nagrywali jak trenują, żebyśmy mogli na bieżąco korygować błędy. To, co mi się szczególnie podobało, to zaangażowanie. Sportowiec pokazuje swoją wielkość właśnie w takich sytuacjach. Gdy musi poświęcić swój czas i sam zadbać o ten trening, wtedy kształtuje swój charakter. Niektórzy do samego końca walczyli, nieliczni odpuścili w którymś momencie, bo tu szkoła, tu treningi i jak znaleźć na to wszystko czas. Nie wszyscy zdawali sobie sprawę, ile to kosztuje samozaparcia. Jest szóstka zawodników, którzy naprawdę solidnie ten okres przepracowali.
Wróciliście już do treningów po przerwie spowodowanej koronawirusem. Jak wygląda nowa rzeczywistość dla zawodników, w tym podwyższonym reżimie sanitarnym?
- Trenujemy na otwartym terenie, bo łatwiej jest wtedy zachować odległość. Walki z partnerem musieliśmy zastąpić takimi z przyrządami. Maty na dworze też nie rozłożymy, a na ten moment nie mamy dostępu do sali treningowej. Na orliku możemy wykonywać tylko ćwiczenia przygotowawcze. Tak będziemy trenować jeszcze w lipcu, a od sierpnia ruszamy już pełną parą z przygotowaniami do nowego sezonu. Planujemy jednodniowe zgrupowania, żeby ten proces budowania formy przyspieszyć. Mam nadzieję, że od września będziemy mogli trenować już na hali, która aktualnie jest w remoncie. Wtedy będzie możliwość zrobienia wielu ćwiczeń, przerzutów, których bez maty nie jesteśmy w stanie zrobić.
Gdy podjęta została decyzja o wznowieniu treningów, to czy wszyscy zawodnicy zdecydowali się na powrót? Czy jednak byli tacy, którzy zrezygnowali z powodów bezpieczeństwa?
- Na początku rzeczywiście nie wszyscy odpowiedzieli na nasze zapytania. Ale po bardzo krótkim czasie, gdy zobaczyli, że trenujemy i jest to bezpieczne, też się na to zdecydowali i dołączyli do nas. W ubiegły poniedziałek (29 czerwca) mieliśmy ostatni trening, potem jeszcze trening podsumowujący cały sezon. Teraz jest już praktycznie stuprocentowa frekwencja. Musieliśmy podzielić zawodników na mniejsze grupy, w jednej jest maksymalnie dwanaście osób. W tym trudnym czasie wsparła nas także kadra wojewódzka, organizując w samym czerwcu dwa zgrupowania. Wzięło w nich udział czworo naszych karateków. Bardzo się cieszymy z tego, że mieli oni możliwość potrenowania z zawodnikami z innych klubów.
Kiedy odbędą się pierwsze turnieje?
- Na ten moment potwierdzone są zawody w Bielsku-Białej, które są największym turniejem karate w Polsce. W ubiegłym roku w Polish Open startowali zawodnicy z kilkudziesięciu państw. Te zawody mają się odbyć na początku października. To będzie nasz pierwszy poważny start w nowym sezonie. Inne turnieje na razie nie są potwierdzone, wszyscy czekają tak naprawdę na rozwój sytuacji. Aktualnie może w zawodach wystąpić stu pięćdziesięciu uczestników, a żeby zrobić zawody międzynarodowe, to niestety za mało. Mam nadzieję, że coś się niedługo zmieni w kwestii tych ograniczeń.
Jakie macie zatem cele na ten nadchodzący sezon?
- Otworzyła nam się pewna furtka, ponieważ World Karate Federation w porozumieniu z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim zmienili zasady kwalifikacji olimpijskich. Na ten moment wszystko wskazuje na to, że Igrzyska się odbędą. Mamy trzech zawodników, którzy mają szansę na to, żeby do Tokio polecieć, chociaż będzie to niezwykle trudne zadanie. Turniej Olimpijski wymaga już naprawdę bardzo profesjonalnych przygotowań. To będzie jednak nasz priorytet. Turniej kwalifikacyjny będzie dopiero w kwietniu, ale spróbujemy o te Igrzyska powalczyć. Bo nie oszukujmy się, to byłoby dla nas osiągnięcie ponadczasowe i wyjątkowe. W maju będą jeszcze Mistrzostwa Europy Seniorów w Goetheborgu w Szwecji i kończący sezon Turniej Kwalifikacyjny w Paryżu w czerwcu. Po tych zawodach muszą już być wyłonieni olimpijczycy.
Co zatem trzeba zrobić, żeby się zakwalifikować na Igrzyska Olimpijskie?
- Na Igrzyskach wystąpi zaledwie osiemdziesięciu karateków, dziesięciu w każdej z ośmiu kategorii. Dziesiątka zawodników to jest naprawdę bardzo mało i o ten awans będzie trudno. Kwalifikację otrzymuje czterech najlepszych zawodników w rankingu olimpijskim, dlatego na turniejach trzeba zdobyć jak najwięcej punktów. Jedno miejsce w każdej konkurencji mają gospodarze, to sobie Japończycy wywalczyli. Trzy kolejne osoby to zwycięzcy turnieju kwalifikacyjnego. Dwa ostatnie bilety przypadają mistrzom zawodów kontynentalnych, czyli na przykład Mistrz Europy czy Mistrz Azji dostaje możliwość występu na Igrzyskach. Będziemy walczyć w przypadku tej trójki, a pozostałych zawodników przygotujemy jak najlepiej do występów na arenie krajowej.
W takim razie trzymam mocno kciuki za olimpijskie kwalifikacje i dziękuję bardzo za rozmowę.
- Ja także dziękuję.












Komentarze