W Sądzie Okręgowym w Opolu w piątek, 6 marca, ruszył proces Daniela N. ze Strzelec Opolskich. Mężczyzna odpowiada za usiłowanie zabójstwa swojej żony. Przypomnijmy, do dramatycznego zdarzenia doszło 22 czerwca ubiegłego roku w Strzelcach. Zdaniem prokuratury mężczyzna działał w zamiarze zabójstwa - uderzał kobietę stłuczoną butelką po twarzy i szyi, ściskał za szyję i groził jej śmiercią.
Obrońca oskarżonego Daniela N. chciał, żeby rozprawa toczyła się z wyłączeniem jawności, ale sąd nie uwzględnił wniosku. Daniel N. wiedział, co mu się zarzuca, ale nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień. Sędzia odczytał jego wcześniejsze zeznania, a mężczyzna odpowiadał na zadane pytania.
Znajomość Daniela N. i Katarzyny rozpoczęła się w czerwcu 2012 roku. Po trzech miesiącach para wzięła ślub. 1,5 roku później urodziła im się córka.
- 21 czerwca 2019 roku przyjechałem do Polski i zabrałem dzieci na basen. Po basenie syn Katarzyny chciał iść do domu pograć na komputerze, ja wtedy z drugim pasierbem i z córką poszedłem do mojej mamy na obiad. Tam dowiedziałem się od dzieci, że żona tydzień wcześniej była na ślubie swojej przyjaciółki z innym mężczyzną. Potem dzieci mi jeszcze powiedziały, że w poniedziałek on też przyjechał i poszli razem na spacer, a później u nich nocował - zeznawał Daniel N.
Feralny poranek
Tę noc oskarżony spędził poza domem, spał w garażu, wcześniej pił.
- Około 9.00 postanowiłem, że pójdę porozmawiać z Kasią, bo jednak rodzina jest najważniejsza. Gdy szedłem, pamiętam, że po drodze przewróciłem się i potrzaskałem piwo. Wszedłem do Kasi do domu i zobaczyłem, że ona akurat wychodzi z łazienki. Zacząłem z nią normalnie rozmawiać, ona wtedy znów zaczęła ze mnie drwić, śmiać się. Wtedy pod wpływem wzburzenia przyłożyłem jej tę butelkę do szyi i powiedziałem, że ma go zostawić - mówił oskarżony.
- Nawet nie dokończyłam zdania, bo on od razu wbił mi tę butelkę. Wtedy rzeczywiście złapałam męża za dłonie i po części za butelkę, żeby nie mógł wbić jej dalej. Wciągnęłam go do tej łazienki tylko po to, żeby moje dzieci tego nie widziały. Szarpaliśmy się tam dość długo. Usłyszałam, że mam z nim nie pogrywać, że mam odwołać rozwód i że chce widzeń z dziećmi co tydzień - mówiła Katarzyna. - Gdy już byliśmy na podłodze, prosiłam żeby przestał, bo zaraz dzieci zobaczą mamę we krwi i tatę mordercę, ale on nie przestawał. Dopiero przestał, kiedy usłyszałam, że mój syn puka do okna i krzyczy, że „już jedzie karetka, zostaw mamę”. On jakby nic wstał, wziął tę butelkę i powiedział na odchodne, że „jeśli przeżyłam dziś, to on wróci jutro to dokończyć” - kobieta mówiąc to płakała.
Katarzyna zeznała również, że mąż był zazdrosny o nią, o relację z dziećmi i przyjaciółmi.
- On mnie kochał, ale chorobliwie - mówiła.
Zdaniem Daniela N. sytuacja w łazience wyglądała inaczej.
- To był przypadek. Po prostu trzymałem potłuczoną butelkę przy szyi pokrzywdzonej, ale z pewnością nie chciałem tego. Nie wbiłem jej tej butelki. Zrobiliśmy krok, dwa do tyłu i potykając się o własne nogi przewróciliśmy się i w tym momencie ja całym ciałem runąłem na nią. Wtedy musiało się to wbić. Ja nawet nie poczułem tego. Dopiero zobaczyłem krew na rękach, jak wstałem - mówił oskarżony. - Nigdy nie chciałbym zabić żony, przez całe 7 lat małżeństwa nie podniosłem na nią ręki. Żona była dla mnie wszystkim - dodał.
Daniel N. przebywa w areszcie. Grozi mu od 8 lat pozbawienia wolności do dożywocia. Z uwagi na zawiłość sprawy sąd postanowił odroczyć wydanie wyroku na 16 marca, jednak z różnych względów m.in. stanu epidemicznego, wyrok nie zapadł. Na razie nie ustalono terminu kolejnej rozprawy.
Komentarze