Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 12:30
ReklamaFilplast
ReklamaGodyla-wielkanoc 2024

W czasie wojny trudno wytrwać w wierze. Gdzie jest wtedy Bóg?

- Doświadczenie wojny, okrucieństwa jednych prowadzi do utraty wiary, inni ją w takich dramatycznych okolicznościach odzyskują. Dlaczego tak się dzieje, do końca nie wiemy - mówi ks. prof. Tadeusz Dola, teolog, emerytowany profesor Wydziału Teologicznego UO, w latach 2012-2020 przewodniczący Komitetu Nauk Teologicznych Polskiej Akademii Nauk.
W czasie wojny trudno wytrwać w wierze. Gdzie jest wtedy Bóg?
Obraz Gaspare Traversiego, Hiob wyszydzany przez żonę, Muzeum Narodowe w Warszawie

Autor: Wikimedia Commons

Krzysztof Ogiolda: Podczas wyznania wiary mówimy o Jezusie, że zstąpił z nieba dla nas i dla naszego zbawienia. W Wielkim Tygodniu trudno nie zapytać, czy Chrystus musiał nas zbawiać na krzyżu, straszliwie cierpiąc? Przecież Bóg miał do dyspozycji wiele innych możliwości.

ks. prof. Tadeusz Dola: To jest pytanie, które najlepiej zadać Panu Bogu.

Ale ja pytam księdza jako profesora teologii.

- Na podstawie tego, co wiemy o Bogu, który jest dobrym Stwórcą i troszczy się o człowieka, opisujemy Jego ostateczny kształt słowami św. Jana: Bóg jest miłością.

Z uporem pytam, czy ta miłość musiała oznaczać, że Bóg pozwolił swego Syna przybić do krzyża? A nawet wybrał taki okrutny sposób na zbawienie?

- Z tym Bożym wyborem to jest dość ryzykowne stwierdzenie. Kiedy czytamy Ewangelię, to życie Jezusa od początku nie jest drogą na krzyż. To się rodzi stopniowo. Na początku działalności otaczają Go tłumy. Słuchają Jego słów.

Rozumując po ludzku, odnosi sukces?

- Ale przychodzi nie po sukces, ale by ustanowić panowanie Boga w świecie, nawrócić ludzi, którzy są daleko od Boga, ku dobru.

Tylko ostatecznie stajemy na Golgocie.

- Powtórzę, ziemska działalność Jezusa na początku cieszy się uznaniem, uczniowie chcą Go słuchać. Kiedy zaczyna stawiać wymagania, wzywać do przemiany życia, przypomina o wymogach stawianych przez Boga człowiekowi, mniej się podoba. Zwłaszcza kiedy wprost pokazuje niesprawiedliwość społeczną i religijną, które w tamtych czasach, w państwie teokratycznym były mocno powiązane. Nie podoba się to zwłaszcza tym, którzy mają decydujący głos. Boją się, że zwolennicy Jezusa - biedota - przeciw nim wystąpią. Chrystus widzi, że jest postrzegany wrogo. Pod koniec ziemskiej działalności, krótko przed męką, porównuje siebie do kamienowanych proroków, opowiada przypowieść o właścicielu winnicy, którego syn zostaje zabity przez złych dzierżawców.

Sądzi ksiądz, że kiedy Jezus rodzi się w Betlejem, to w Bożym planie krzyża i cierpienia nie ma?

- Bóg o tym wie, ale wiedza Boga wolnej woli człowieka nie zawiesza. Krzyż był w moim przekonaniu planem „B” Boga. Ten plan stał się możliwy, ponieważ Jezus ukochał Boga aż do zatracenia siebie. Kiedy wydaje się, że zło, ludzka nienawiść, które doprowadziły Jezusa na krzyż, biorą górę, Chrystus przebacza tym, „którzy nie wiedzą, co czynią”. Zło przemienia w dobro. By ludzie się nawrócili, a królował Bóg, nie szatan.

Co ostatecznie z odpowiedzialnością Boga za cierpienie i okrutną śmierć Jezusa?

- Chrystus umarł dla naszego zbawienia. Ale przecież nie Bóg Go ukrzyżował, tylko ludzie. Nie Bóg skazał Syna na śmierć. Zrobił to Piłat pod presją władz żydowskich. Czy Bóg przybijał Jezusa do krzyża? Nie, żołnierze rzymscy. Misja, którą Bóg powierzył Chrystusowi, z perspektywy wydarzeń opisanych w Ewangelii, okazała się nieudana, skoro Jezus został jako Zbawiciel odrzucony przez swój naród. Nie rozpoznali Go. Z wyjątkiem kilku, a i ci, kiedy Jezus został pojmany, rozproszyli się.

Dlaczego wszechmogący Bóg nie bronił swego Syna?

- Zaakceptował wolną wolę ludzi, także wtedy, gdy zdecydowali się targnąć na życie Jezusa, a także przyjął postawę Chrystusa, który - gdy Jego orędzie o Królestwie Bożym, o przemianie i nawróceniu odrzucono - był gotów oddać życie za wierność temu orędziu.

Mówimy, że Jezus umarł za nasze grzechy.

- Zatem to nie była śmierć dla samego cierpienia. Przecież Jezus jeszcze w Ogrodzie Oliwnym prosi Ojca „oddal ode mnie ten kielich”. Nie szuka krwi, jest natomiast gotów ofiarować się z miłości, jeśli owa przemiana i nawrócenie, przyjęcie orędzia o Królestwie Bożym tego wymagają. Jezus jest gotów poświęcić życie dla przemiany ludzi. Dzięki temu jesteśmy zbawieni. Zwróćmy uwagę, Pan Bóg szanuje wolną wolę człowieka, także wtedy, kiedy ten człowiek czyni źle, kiedy zadaje cierpienie. Nawet Synowi Bożemu. Ktoś może powiedzieć, że przecież Bóg mógłby śmierci na Golgocie zapobiec, mógł nas ludzi w ogóle stworzyć bezwolnymi, niezdolnymi do zła. Tylko gdybyśmy nie mieli wyboru, bylibyśmy niezdolni także do dobra.

Niełatwo zaakceptować cierpienie Boga. Jeszcze trudniej cierpienie ludzi. Zwłaszcza niezawinione, dotykające niewinnych, np. dzieci na oddziale onkologicznym. Wszystko w nas w takich sytuacjach krzyczy: Nie! Niełatwo wtedy zachować wiarę. Jeszcze trudniej znaleźć sens.

- Łatwiej zaakceptować cierpienie i zło, które potrafimy racjonalnie wyjaśnić. Kiedy ono jest skutkiem zaniedbania czy decyzji złego człowieka. Ale cierpienie niewinnych po ludzku nie jest do zrozumienia. Grozi fałszywym odczytaniem rzeczywistości. Przypomnijmy sobie Hioba. Jego przyjaciele byli przekonani, że Bóg dopuszcza jego cierpienie, bo Hiob zrobił coś złego, więc poniósł karę. Hiob wie, że nie jest winien. I zostaje mu jedynie zaufanie Panu Bogu. Nawet wbrew temu, co mówi mu żona, która krytykuje jego modlitwę do Boga, który w jej mniemaniu Hioba krzywdzi. Po ludzku zaufanie Hioba jest irracjonalne.

Nie tylko Hioba. Zachowania chrześcijan, którzy gotowi są - myślę choćby o współczesnych męczennikach - przyjąć każde zło i się z nim pogodzić, dla współczesnego świata czasem jest niebywale denerwujące albo ociera się o szaleństwo.

- Zwłaszcza, kiedy zapomnimy, że dla człowieka wierzącego jest jeszcze inna rzeczywistość, a ci, którzy tutaj cierpią, w innej rzeczywistości zostaną z wielkim naddatkiem wynagrodzeni. To jest w perspektywie wiary jedyne i też niedoskonałe wyjaśnienie istnienia zła i cierpienia w świecie. Racjami wziętymi z doświadczenia nie potrafimy zdefiniować ani wytłumaczyć sensu choroby czy śmierci dziecka. Pozostaje zaufanie Bogu i wiara w to, że On - prawdopodobnie tylko On - widzi ów sens. To się istotnie może komuś z boku wydawać szaleństwem. Krzyż też się wielu ludziom w dziejach szaleństwem wydawał. Niemniej, będę się upierał, chrześcijaństwo do cierpienia nie zachęca ani go nie promuje. Wzywa do cierpliwego znoszenia cierpień, ale nie do ich szukania. Powtórzę, Chrystus w Ogrójcu godzi się z wolą Ojca, ale nie prosi, by mógł zostać ukoronowany cierniem, ubiczowany, niesprawiedliwie osądzony i w końcu zabity.

Na drugim biegunie mamy film Gibsona „Pasja”. Przejmujący, ale o cierpieniu, krwi i przemocy jest w nim więcej niż o miłości.

- Cierpienia zadawane Jezusowi są w tym niegdyś bardzo popularnym filmie przeakcentowane. A chrześcijaństwo nie każe nam cierpienia szukać. Choć każe nam powtarzać Bogu za Jezusem: Niech się dzieje Twoja, nie moja wola.

Cierpienie i zło pozostaje sprawą między człowiekiem i Bogiem?

- Nie należy zapominać o szatanie, czyli osobowym złu. Jest obecny u boku pierwszych rodziców, kusi Jezusa na pustyni, a podczas pojmania Jezus mówi: Teraz jest wasza godzina i panowanie ciemności.

Wiara w szatana i jego wpływ ma się dziś - także wśród chrześcijan - mocno tak sobie...

- Leszek Kołakowski, wybitny filozof i agnostyk, napisał kiedyś, że potrafi zrozumieć ludzi, którzy - patrząc na współczesny świat i zło na nim obecne - nie wierzą w Boga. Ale niewiara w szatana przekracza jego możliwości pojmowania.

Wielu ludziom w ogóle wiarę trudno dziś zachować. Szczególnie gdy czytamy np. że wyzwalający swoje miasta od Rosjan ukraińscy żołnierze znajdują trupy pomordowanych dzieci, gwałconych kobiet itd. Niejeden pyta: Czy Bóg nie mógł tych zbrodni powstrzymać?

- Oczywiście, mógł. Tyle że On zaryzykował od początku, szanując do końca ludzką wolność. Trwająca na Ukrainie wojna jest w uproszczeniu efektem działania szaleńca i tych, którzy go posłuchali. Jak już mówiliśmy, są i zawsze byli ludzie szaleni, którzy wolną wolę wykorzystują, by innym zadawać cierpienie, którzy ulegają wpływowi szatana. A Bóg ją szanuje. Niełatwo to zrozumieć.

Im dłużej trwa wojna na Ukrainie, im więcej aktów okrucieństwa, tym więcej - także w sieci - aktów niewiary: A Boga znowu nie ma - piszą internauci.

- Pytanie, gdzie jest Bóg w Gułagu i w innych miejscach, gdzie panuje zło, brzmi zawsze bardzo mocno. Benedykt XVI, pytany o Boga w Auschwitz, mówił, że był wtedy na krzyżu.

Efektownie powiedziane. Ale jak to rozumieć?

- Że Bóg solidaryzował się z ofiarami, nie ze sprawcami. Ale mam świadomość, że nie wszystkich to przekona. Doświadczenie wojny, okrucieństwa jednych prowadzi do utraty wiary, inni ją w takich dramatycznych okolicznościach odzyskują. Dlaczego tak się dzieje, do końca nie wiemy. Dotykamy tajemnicy.

Ks. profesor jest mocno przywiązany do papieża Franciszka i do jego sposobu sprawowania posługi. Dziś wielu ludzi - także zaangażowanych chrześcijan - zarzuca Franciszkowi, że nie mówi wyraźnie, kto jest sprawcą wojny, że ratowanie i tak chłodnych relacji Kościoła w moskiewską Cerkwią jest dla niego ważniejsze niż mówienie prawdy o rzeczywistości.

- Mam wrażenie, że papież zostawia politykom nazywanie Putina rzeźnikiem. Myślę, że przyjął - z myślą o przyszłości - taką linię negocjacyjną. Jest gotów jechać do Kijowa, przypomina, że ta propozycja wciąż leży na stole, a to pokazuje, że widzi różnicę między Rosją a Ukrainą. Proszę zauważyć, że prezydent Ukrainy ocenia Franciszka - jak sądzę - lepiej niż wielu z nas. Żełeński nie waha się otwarcie krytykować Merkel czy Macrona. O Franciszku tak nie mówi. Przeciwnie, podkreśla, że papież jest dla niego oparciem. Mam nadzieję, że papież rozumie z całej tej sytuacji więcej niż się spodziewamy. Trudno mi go posądzać o jakąś przebiegłą taktykę, skoro na tej taktyce w oczach wielu ludzi traci autorytet. Mam nadzieję, że jeszcze się dowiemy, co nim kieruje.

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


ks. prof. Tadeusz Dola.

ks. prof. Tadeusz Dola.


Podziel się
Oceń

Komentarze
ReklamaSkład Opału
ReklamaHeimat
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaHospicjum2022
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 14°CMiasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1006 hPa
Wiatr: 32 km/h

Ostatnie komentarze
J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Pani Baryga, nie ma szkoły podstawowej w Staniszczach Wielkich.Proszę nie wprowadzać w błąd czytelników Strzelca Oplskiego. Proszę się dokładnie dowiedzieć gdzie ta szkoła się znajduje.Data dodania komentarza: 25.03.2024, 18:43Źródło komentarza: Młodzież recytowała poezję po niemiecku J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Jaka praca taka płaca.Data dodania komentarza: 14.03.2024, 10:51Źródło komentarza: Coraz mniej chętnych na radnych. Bo się to nie opłaca S Autor komentarza: AdamTreść komentarza: No ciekawe. Niech pokażą te plany.Data dodania komentarza: 05.03.2024, 12:59Źródło komentarza: Ul. Mickiewicza w Zawadzkiem będzie remontowana jeszcze w tym roku J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Dokładne miejsce pożaru to dzielnica FosowskieData dodania komentarza: 26.02.2024, 18:35Źródło komentarza: Uratował seniora przed ogniem. Dzielnicowy z Kolonowskiego z ważnym odznaczeniem K Autor komentarza: TommyTreść komentarza: Miasto się wyludnia nie przez brak pracy. Miasto się wyludnia bo w tym mieście nie ma co robić po pracy. Tylko markety, apteki i mini galerie handlowe.Data dodania komentarza: 23.02.2024, 19:55Źródło komentarza: Wybory 2024. Jan Wróblewski po 10 latach robi drugie podejście do władzy S Autor komentarza: Mickiewicz AdamTreść komentarza: Jak będzie, jak będzie.. Tak nie ma.. Wszystko od kilku lat jest na opak robione. Temu Panu juz podziekujemy.Data dodania komentarza: 18.02.2024, 23:05Źródło komentarza: To pole minowe, a nie droga! Tak opisują ul. Mickiewicza mieszkańcy Zawadzkiego
ReklamaMeltmann-święta
Reklama