Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 27 kwietnia 2024 03:40
Reklama Filplast

Joachim Gruszka z Fosowskiego - muzyk wojskowy, cyrkowy, ponadczasowy

Joachim Gruszka mieszka w Fosowskiem i jest z zawodu muzykiem. Swoje życie spędził u boku gwiazd - z klarnetem i saksofonem w ręku. Poznajcie jego niesamowitą historię.
Joachim Gruszka z Fosowskiego - muzyk wojskowy, cyrkowy, ponadczasowy
Pan Joachim całe życie poświęcił muzyce

Autor: Joanna Gerlich

Pan Joachim pochodzi z Chorzowa i od najmłodszych lat jest związany z muzyką. Pasję tę zaszczepił w nim ojciec, również muzyk.

- Wychowałem się w muzycznej rodzinie, ale w domu nie zawsze chciało mi się ćwiczyć. Już w wieku 10 lat grałem na werblu razem z tatą w orkiestrze. Ojciec jednak uznał, że najlepiej będzie, jeśli wyjadę do Warszawy. Tam udało mi się dostać do Reprezentacyjnej Orkiestry Wojska Polskiego, która występowała na delegacjach, przyjmowała na lotniskach ważnych gości - wspomina pan Joachim.

W międzyczasie poszedł do średniej wojskowej szkoły muzycznej w Elblągu i po jej skończeniu mógł wybrać, gdzie chce grać. Miał wtedy 21 lat i trafił do Opola.

- W Staniszczach Wielkich miałem wujka, więc zdecydowałem się, żeby tu przyjechać. Podczas podróży pociągami poznałem żonę, która pochodzi z Fosowskiego. Szybko jednak zrozumiałem, że wybór Opola to była pomyłka. W tej kapeli było samo pijaństwo, uznawali mnie za wariata, że siedzę i ćwiczę grę na klarnecie, zamiast się z nimi bawić. Po pół roku zadzwoniłem do kapelmistrza z Warszawy, że chcę wrócić. I tak się właśnie stało - opowiada pan Gruszka.

W 1967 roku Joachim poślubił swoją narzeczoną i wyruszyli do stolicy. Małżonka była zadowolona, że wyrwała się z niewielkiej wioski, choć musiała się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Niebawem na świat przyszli dwaj synowie.

- Po pewnym czasie nasza orkiestra została przekwalifikowana. Zarządzający nią uznali, że w skład tej wojskowej mają wchodzić mężczyźni po 180 cm wzrostu, żeby wszyscy byli w miarę równi. A u nas jedni byli niżsi, drudzy grubsi, nie wyglądali zbyt dobrze, ale potrafili grać. Tych, którzy spełniali wymagania, zostawili, a mnie z kolegami przenieśli. Nasza orkiestra stała się więc koncertową. Było w niej całkowicie inaczej, jeździliśmy na koncerty z całą plejadą wokalistów, pieśniarzy - dodaje.

Joachim Gruszka dużo pracował, cały czas ćwiczył granie. Po 20 latach zwolnił się z orkiestry wojskowej. Trafił do operetki warszawskiej, gdzie grał na klarnecie.

- Grałem tam przez pół roku, w międzyczasie zgadałem się z kolegą z Teatru Syrena i właśnie tam się przeniosłem. To była praca w sam raz dla mnie, wręcz idealna. Pracowałem z takimi artystami jak Bogdan Łazuka, Krystyna Sienkiewicz, Violetta Villas. Występowaliśmy wieczorami, więc w ciągu dnia miałem czas, żeby odwiedzać różne miejsca i uczyć grać. Tak minęły mi dwa lata - wspomina.

Stalowe nerwy do Villas

Joachim Gruszka najwięcej wspomnień z tego czasu ma związanych z Violettą Villas. Jak podkreśla, była to bardzo wyjątkowa i ciekawa postać.

- Faktycznie miała ogromne poważanie, bo wszędzie, gdzie tylko zajechaliśmy, sprzedawaliśmy wszystkie bilety. Ale ona czasami miała swoje chimery, kaprysy, lubiła grymasić. Pamiętam, jak kiedyś wyjeżdżaliśmy spod teatru i nasz dyrygent mówi jej, że może jechać z nami, a ona, że nie chce, bo ma swojego mercedesa i kierowcę. No i mieliśmy grać koncert w Bydgoszczy, godzina przed koncertem, jej nadal nie ma, a przecież była główną gwiazdą. Okazało się, że Violetta jeszcze była w Warszawie, bo ten jej samochód się zepsuł! Po tej akcji zabierała się już z nami. Podjeżdżaliśmy do Magdalenki, gdzie mieszkała, miała tam pełno kotów, psów, jakąś kozę. Kiedy już się ze wszystkimi zwierzętami pożegnała, wtedy wsiadała do autobusu - śmieje się pan Joachim.

Dodaje, że Violetta Villas uwielbiała kwiaty i po występie wszystkie zabierała do domu.

- Czasami nasz autobus wyglądał jak palmiarnia, spod roślin było widać tylko nasze głowy - wspomina z uśmiechem.

Pan Joachim był inspektorem zespołu, czasami na wyjazdach dzwonił do artystki, proponował, żeby posiedziała z resztą grupy, ale ona nigdy nie chciała. Cały czas wolny spędzała w pokoju, mówiła, że się modli. Podczas jazdy autobusem również trzymała w ręku różaniec.

- Pamiętam, jak w Białymstoku, w potężnym amfiteatrze Villas wyszła jeszcze przed koncertem na scenę i zobaczyła ogrom ludzi. Kazała więc zawołać organizatora koncertu, z którym podpisywała umowę. Powiedziała mu „Z tego co ja widzę, to pan potężnie na mnie zarabia. Jeśli nie dołoży mi pan jeszcze jednej stawki, to ja nie zaśpiewam, bo to co pan robi, to jest oszustwo”. Facet był uparty, ale ostatecznie wyszło po jej myśli. Nigdy nie było wiadomo, co Violetta Villas wymyśli, ale przyznaję, że trzeba było mieć do niej stalowe nerwy - uśmiecha się Gruszka.

Dom za trzy pensje

Pan Joachim miał szczęście, że znalazł się w Syrenie. Otrzymywał propozycje grania na statkach, wyjazdów w daleki świat...

- W przerwie podczas jednego z występów podszedł do mnie mężczyzna, powiedział, że jest kapelmistrzem w cyrku w Szwajcarii i czy nie chciałbym z nim pojechać. W tamtych czasach nie zarabiałem kokosów w Syrenie, a zarobki za granicą były ogromne - można było dostać pensję nawet 30 razy wyższą niż tutaj. Załatwiłem sobie zastępstwo w teatrze i pojechałem. Na początku myślałem, że tylko na rok, a w sumie przeciągnęło się to do ośmiu lat - śmieje się.

Sezon trwał od marca do grudnia. Razem z cyrkiem odwiedzał średnio 65 miejscowości rocznie. Grał również wielokrotnie podczas Międzynarodowego Festiwalu Cyrkowego w Monte Carlo.

- U nas w Polsce było wtedy bardzo źle, jedzenie na kartki, trudno było dostać różne produkty. Kiedy dzieci miały wakacje, razem z żoną wsiadały do samolotu i do mnie przylatywały. Był nawet plan, żeby tam zostać, ponieważ w latach 80. Polacy uciekali z kraju. Żona jednak miała w Fosowskiem rodziców i chciała wrócić - dodaje pan Gruszka.

W cyrku grał do lat 90., później muzyk uznał, że jednak wystarczy.

- Miałem wtedy bardzo dobrą pensję. Gdyby to przeliczyć w dolarach, to zarabiałem ok. 1500 dolarów, a w Polsce za 100 dolarów można było nakupić węgla na całą zimę i jeszcze wiele rzeczy. Kiedy wróciłem ze Szwajcarii, to nadal chodziłem do Syreny. Później w Polsce nastąpił krach, co odbiło się mocno na kulturze, nie było stałych etatów... - opowiada.

Joachim Gruszka dał ogłoszenie w prasie, że szuka domu jednorodzinnego w spokojnej okolicy z widokiem na rzekę. I tak w 2000 roku udało mu się kupić dom w Fosowskiem, tuż przy Małej Panwi, za trzy szwajcarskie wypłaty.

- Przyznaję, że na emeryturze trochę brakuje mi Warszawy i wszyscy się mnie pytają, jak mogłem ze stolicy przyjechać aż tutaj, do takiej wioseczki. Ale prawdę powiedziawszy, człowiek w wieku poprodukcyjnym nie ma w stolicy co robić. A tu mam spokój, i jak się okazało, muzycznie jestem bardzo potrzebny i świetnie się z tym czuję - dodaje.

Pan Joachim, odkąd na stałe osiedlił się w Fosowskiem, gra z kolegą na imprezach, rodzinnych uroczystościach. Od kilku lat współpracuje z orkiestrą z Kolonowskiego, z Biblioteką i Centrum Kultury, a razem z Kingą Wacławczyk i Sebastianem Wacławczykiem tworzą trio „Śpiewające saksofony”.

- Kiedy patrzę na zdjęcie orkiestry wojskowej, to została nas już 1/3 składu, pozostali umarli. Sam w tym roku kończę 80 lat, ale ciągle jestem aktywny. Pracując z młodszymi ode mnie, nie rozmawiamy o chorobach, więc jak się okazuje, muzyka jest dla mnie najlepszą terapią i receptą na długie życie - dodaje z uśmiechem.

Jeśli chcielibyście posłuchać Pana Joachim zapraszamy na kanał Biblioteki i Centrum Kultury na Youtubie. 

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!



Podziel się
Oceń

Komentarze
ReklamaSkład Opału
ReklamaHeimat
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaHospicjum2022
ReklamaRe-gat
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 6°CMiasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1014 hPa
Wiatr: 12 km/h

Ostatnie komentarze
J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: OSP Fosowskie jest jedyną atrakcją dla dzieci w Fosowskiem.Dziękujemy OSP Fosowskie i życzymy dużo sukcesów.Data dodania komentarza: 16.04.2024, 11:56Źródło komentarza: Chętnych do Drużyn Pożarniczych nie brakuje J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Pani Baryga, nie ma szkoły podstawowej w Staniszczach Wielkich.Proszę nie wprowadzać w błąd czytelników Strzelca Oplskiego. Proszę się dokładnie dowiedzieć gdzie ta szkoła się znajduje.Data dodania komentarza: 25.03.2024, 18:43Źródło komentarza: Młodzież recytowała poezję po niemiecku J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Jaka praca taka płaca.Data dodania komentarza: 14.03.2024, 10:51Źródło komentarza: Coraz mniej chętnych na radnych. Bo się to nie opłaca S Autor komentarza: AdamTreść komentarza: No ciekawe. Niech pokażą te plany.Data dodania komentarza: 05.03.2024, 12:59Źródło komentarza: Ul. Mickiewicza w Zawadzkiem będzie remontowana jeszcze w tym roku J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Dokładne miejsce pożaru to dzielnica FosowskieData dodania komentarza: 26.02.2024, 18:35Źródło komentarza: Uratował seniora przed ogniem. Dzielnicowy z Kolonowskiego z ważnym odznaczeniem K Autor komentarza: TommyTreść komentarza: Miasto się wyludnia nie przez brak pracy. Miasto się wyludnia bo w tym mieście nie ma co robić po pracy. Tylko markety, apteki i mini galerie handlowe.Data dodania komentarza: 23.02.2024, 19:55Źródło komentarza: Wybory 2024. Jan Wróblewski po 10 latach robi drugie podejście do władzy
Reklama