Mimo że Krupski Młyn i Kielcza znajdują się w różnych województwach, to miejscowości te blisko ze sobą sąsiadują. Oddziela je jedynie ściana lasu, a najbardziej wysunięte na wschód budynki w Kielczy dzielą od zakładów Nitroerg jedynie 3 kilometry. Ta odległość nie była przeszkodą, by dotarł tu wstrząs po wybuchu. Domy zatrzęsły się w posadach.
Wybuch w Krupskim Młynie
W Krupskim Młynie produkuje się materiały wybuchowe od półtora wieku. Do ich produkcji używa się niezwykle niebezpiecznego półproduktu - nitrogliceryny. Ma ona tę właściwość, że eksploduje nie pod wpływem ognia czy impulsu elektrycznego, ale przy zmianie ciśnienia. Może wybuchnąć przy najmniejszym wstrząsie i wystarczy maleńka buteleczka wypełniona tą gęstą cieczą, by zabić człowieka.
Późnym popołudniem, 14 lutego, w jednym z bunkrów fabryki przeprowadzano proces mieszania nitrogliceryny. Było jej 800 kilogramów. Gdy około godziny 17.15 nastąpiła eksplozja, załoga zakładu zgromadziła się w wyznaczony miejscu zbiórki. Po przeliczeniu zatrudnionych okazało się, że brakuje dwóch mężczyzn. Jeden liczył 43 lata, drugi 32. W Zakładach Nitroerg pracowali już od kilku lat, więc nie byli to niedoświadczeni nowicjusze. Jednym z nich był znanym fanom piłki nożnej kapitan zespołu Sparta Tworóg z lublinieckiej B-klasy.
Całą noc 14 lutego skoncentrowano się na akcji ratunkowej, choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że nie istniała najmniejsza szansa, by jakakolwiek żywa istota była w stanie przetrwać taki wybuch. Sprowadzone na miejsce psy tropiące nie dały rady wyczuć zapachu człowieka. Śmierć pracowników oficjalnie potwierdzono następnego dnia.
Do akcji skierowano między innymi Specjalistyczną Grupę Ratownictwa z Dąbrowy Górniczej oraz Specjalistyczną Grupę Poszukiwawczo-Ratowniczą z Jastrzębia-Zdroju. W kulminacyjnym momencie brało w niej udział 29 zastępów z 65 strażakami, choć do gaszenia nie było wiele. Wybuch zmiótł budowlę z powierzchni ziemi, pozostawiając tylko lokalne ogniska pożarów, z tymi szybko sobie poradzono.
To, że wybuch takiej ilości nitrogliceryny nie pociągnął za sobą więcej ofiar, zawdzięczamy prawdopodobnie specjalnej konstrukcji bunkrów stworzonych do tego, by przyjąć na siebie i zatrzymać siłę eksplozji. Podobne tragedie miały już miejsce w przeszłości i wielokrotnie bilans był tragiczny.
Młyn w lesie
Pod koniec XVII wieku obok młyna niejakiego Krupy powstała kuźnica żelaza, która działała z dużym powodzeniem niemal przez sto lat. Zakład znajdował się w leśnej głuszy z dala od ludzkich osad. To zapewne zdecydowało, że w 1874 roku powołano w tym miejscu do życia firmę o przydługiej nazwie „Oberschlesische Actien Gesselschaft fur Fabrikation von Lignose Schiesswollfabrik fur Aremm und Marine” (Górnośląska Spółka Akcyjna do produkcji lignozy - wełny strzelniczej dla armii i marynarki). Fabryka, będąca częścią firmy z Bierunia, została założona w jednym celu - dostarczania niemieckiej machinie wojennej materiałów wybuchowych.
Rok powstania fabryki nie jest przypadkowy. Zaledwie trzy lata wcześniej Prusy rozgromiły Francję i zjednoczyły państwa niemieckie pod swoim panowaniem. Powstałe cesarstwo oparte było na dyscyplinie i żelazie. Nazywano je czasem „armią, która posiadała własne terytorium”, a zapotrzebowanie na broń i amunicję było ogromne.
W 1867 roku pod Sztokholmem powstała pierwsza w historii fabryka dynamitu Alfreda Nobla. Nowy środek wybuchowy otrzymywano przez zmieszanie bardzo niebezpiecznej w użyciu nitrogliceryny z ziemią okrzemkową. Materiał błyskawicznie zawojował świat, czyniąc Nobla bogatym człowiekiem. Fabryki dynamitu powstawały na całym świecie, a jedną z pierwszych była ta w Krupskim Młynie. Produkowane tu materiały wybuchowe i amunicję wykorzystywano podczas każdego konfliktu, w którym Niemcy brały udział. Krupskie granaty kupowała nawet Rosja, by wysłać je na front wojny z Japonią w 1905 roku. Oddalenie zakładu od ludzkich siedzib miało ograniczyć liczbę ofiar w razie wypadku, a zapobiegliwość ta niejednokrotnie okazała się potrzebna.
Taniec z diabłem
Mimo upływu ponad 150 lat od wynalezienia dynamitu, proces jego produkcji nie może obyć się bez niebezpiecznego etapu pracy z nitrogliceryną.
Do ogromnego nieszczęścia w Krupskim Młynie mogło dojść 18 marca 1974 roku. Na bocznicy kolejowej zaczęły palić się gotowe do wywiezienia wagony zapełnione materiałami wybuchowymi. Zawartość drewnianych skrzynek, do których je pakowano, pod wpływem temperatury zaczęła puchnąć i rosnąć jak ciasto. Gdyby doszło do przekroczenia temperatury zapłonu, żadna siła na świecie nie powstrzymałaby gigantycznej eksplozji. Magazyny były zapełnione dynamitem i innymi niebezpiecznymi materiałami po sufity. Fala uderzeniowa po wybuchu sięgnęłaby 100 kilometrów od epicentrum.
Do katastrofy nie doszło dzięki poświęceniu pracowników, którzy własnoręcznie wynosili z wagonów skrzynki z gotującymi się materiałami wybuchowymi. Pożar gaszono dwa dni. Władze podobno ewakuowały tylko rodziny lokalnych notabli, w ogóle nie informując mieszkańców o niebezpieczeństwie. Ludzie o pożarze jednak wiedzieli. Nauczeni wydarzeniami z przeszłości wrzucali wszystko, co było pod ręką, do koców i z takimi tobołami uciekali pieszo, byle dalej od Krupskiego Młyna.
Żaden z pracowników nie został odznaczony za skrajnie niebezpieczną akcję ratunkową. Media o pożarze nabrały wody w usta, a jedyny opis wydarzeń pojawił się na ostatniej stronie... komiksu o Kapitanie Żbiku. Ale jako bohaterów przedstawiono w nim już tylko dwóch funkcjonariuszy MO, na których spłynęły wszystkie zaszczyty.
20 maja 1993 roku o godzinie 1816 doszło do eksplozji w bunkrze D-28, gdzie formowano i pakowano ładunki wybuchowe. Pracowało w nim sześć osób - trzy pracownice obsługujące maszynę, brygadzista, ślusarz i kierowca transportera. Wszyscy zginęli.
W 2004 roku w fabryce zginęło dwoje pracowników. W 2017 śmierć poniosła kolejna osoba.
Żniwa śmierci
Do największych nieszczęść dochodziło podczas I wojny światowej, gdy zakład pracował na pełnych obrotach.
18 lutego 1915 roku doszło do wybuchu w wydziale „Tri”. Zginęły wówczas 24 osoby, a 60 zostało rannych. Szybkie przywrócenie produkcji było dla Cesarstwa Niemieckiego kluczowe, więc zniszczoną część zakładu odbudowano. Po kilku miesiącach strawił ją pożar, lecz wtedy na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach.
Największa tragedia w historii fabryki miała miejsce w 1917 roku. Eksplozja nastąpiła 5 lipca około godziny 23.00. Na miejscu zginęło 26 osób. 180 zostało rannych. Gdy fabryka w Krupskim Młynie wyleciała w powietrze, wstrząsy, jakie powstały, odnotowały sejsmografy w Monachium. Zakład praktycznie został zmieciony z powierzchni ziemi, zniszczona została także okolica. W Krupskim Młynie fala uderzeniowa zdmuchnęła wszystkie drewniane domy, a z murowanych zrywała dachy i wybijała szyby. Do uszkodzeń budynków doszło nawet w Tarnowskich Górach i Bytomiu. Krater po eksplozji miał 15 metrów głębokości i 90 metrów średnicy.
Trwała wojna i niemieckie władze nie pozwoliły, by informacja przedostała się do opinii publicznej. Przeglądając ówczesną prasę, nie natrafiłem na żadną wzmiankę o eksplozji, którą przecież musiały odczuć tysiące ludzi. Znalazłem jednak notatkę z 8 czerwca 1918 roku zamieszczoną w wydawanych w Opolu polskojęzycznych „Nowinach”. Informuje ona o ogromnym wybuchu, który nastąpił 3 dni wcześniej. Rannych miało w nim zostać 200 ludzi, a odnalezionych ofiar śmiertelnych miało być 8.
Jest to notatka o tyle tajemnicza, że informacja o nieszczęściu z 1918 roku nigdzie indziej się nie pojawia. Istnieją dwie możliwości. Być może jest to opis (który umknął cenzurze) kolejnego wybuchu w Krupskim Młynie, który został skutecznie zatuszowany. Albo jest to relacja z wydarzeń z roku 1917, która ukazała się znacznie później. W czasie działań wojennych ukrywanie faktów i dezinformacja były na porządku dziennym.
Żałoba
W związku z tragedią, jaka wydarzyła się 14 lutego 2022 roku, zarząd Nitroerg SA ogłosił kilkudniową żałobę i złożył wyrazy współczucia rodzinie i bliskim ofiar zdarzenia. Na terenie fabryki zaczęła działać komisja wyjaśniająca przyczyny i okoliczności wypadku. W jej skład wchodzą technolodzy, specjaliści w zakresie chemii materiałów wybuchowych oraz osoby zajmujące się bezpieczeństwem pracy.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze