Druga fala epidemii Covid-19 niebezpiecznie się rozpędza... Znów musimy wszędzie zakładać maseczki, obawiamy się lockdownu, ale przede wszystkim tego, że gdy zachorujemy - nie zostanie nam udzielona odpowiednia pomoc, zabraknie respiratora czy miejsca w szpitalu. Obawy te podsycają medialne informacje, takie jak ta o pacjencie z koronawirusem, który w ubiegłym tygodniu zmarł pod szpitalem w Nysie, czekał w karetce na przyjęcie na oddział...
Ile w naszym regionie jest respiratorów, czy od marca, czyli od pierwszej fali pandemii zwiększyła się ich ilość, ile z nich jest obecnie zajętych? Czy Opolanie mogą spać spokojnie?
Jak informuje wojewoda opolski, na Opolszczyźnie mamy 291 łóżek dla pacjentów z Covid, zajętych obecnie jest 105, liczba respiratorów to prawie 400 (rozproszonych po całym regionie), ale 23 to stanowiska respiratorowe dedykowane tylko dla chorych na koronawirusa, 12 w ubiegłym tygodniu było w użyciu.
Zdaniem wicemarszałka Romana Kolka, największym zagrożeniem w dobie pandemii nie jest zbyt mała ilość sprzętu, ale przede wszystkim niedociągnięcia w organizacji systemu opieki zdrowotnej. System szpitalnictwa wymaga przemodelowania i w chwili obecnej powinno to się stać przedmiotem strategicznych działań.
- Do walki z tym wirusem nie wystarczy tylko respirator, potrzebne są także inne techniki wspomagania, związane np. z filtracją nerek czy wspomaganiem układu krążenia - wymienia. - Pacjenci, którzy trafiają do szpitali np. ze złamaną nogą, mogą być też chorzy na Covid-19, nie powinni być wtedy odsyłani do placówek z oddziałami zakaźnymi. W każdym szpitalu należałoby stworzyć oddział obserwacyjny, gdzie zakażonym udzielana byłaby też inna fachowa pomoc, według ich potrzeb zdrowotnych - uważa wicemarszałek.
W całym kraju, także na Opolszczyźnie, coraz bardziej odczuwalny jest brak personelu medycznego, pielęgniarek, lekarzy, w tym anestezjologów, sprawujących opiekę na OIOM-ach.
- Moim zdaniem należałoby koncentrować kadrę, przenosić ją z mniej obłożonych placówek - twierdzi Kolek. - Pacjent wymagający oddechu zastępczego docelowo musi trafić na oddział intensywnej terapii. Warto więc organizować większe oddziały tego typu, bowiem do ich funkcjonowania potrzeba relatywnie mniej kadry niż w małych, kilkustanowiskowych oddziałach.
Trzeba też dofinansować szkolenie kadr, zwłaszcza tych, których brakuje od lat, czyli lekarzy anestezjologów czy zakaźników.
- Musimy przygotowywać też internistów, kardiologów i medyków innych specjalności do opieki nad pacjentami z powikłaniami spowodowanymi koronawirusem - podkreśla Kolek. - Na przykład w Nadrenii Palatynacie w Niemczech od początku pandemii przeszkolono dodatkowo 2000 lekarzy i pielęgniarek w celu sprawniejszej opieki nad pacjentami w ciężkim stanie. Z rządowego budżetu land ten otrzymał ponadto po 50 tys. euro na utworzenie jednego nowego stanowiska dla pacjentów z niewydolnością krążeniowo-oddechową, dzięki czemu utworzono ich od marca 1000. Warto skorzystać z doświadczeń innych - podkreśla Kolek.
Od początku pandemii w naszym regionie na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem stanął szpital w Kędzierzynie-Koźlu, stał się on jednoimiennym szpitalem, leczącym tylko zakażonych. Od ubiegłego tygodnia kędzierzyńska lecznica jest jedną z szesnastu placówek koordynacyjnych w kraju, jednak teraz będzie leczyła pacjentów covidowych oraz tych niezakażonych, cierpiących na inne schorzenia.
Dla zakażonych dostępnych jest 160 łóżek (od czerwca szpital miał ich 90), natomiast 200 przewidziano dla osób z innymi chorobami.
To, co bardzo niepokoi dyrekcję tego szpitala, to również brak lekarzy. Wojewoda opolski oddelegowuje ich z innych placówek, między innymi z przychodni POZ (także w naszym powiecie), ale medycy odwołują się od tych decyzji... Jeśli zabraknie kadry, znów mogą być wstrzymywane planowane zabiegi i to nie tylko w Kędzierzynie, ale w całej Polsce.
W części zakaźnej szpitala w Koźlu przebywało w poniedziałek 12 października 80 pacjentów z potwierdzonym zakażeniem, w tym 8 pacjentów było na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej.












Komentarze