To musiał być schyłek wojny. Ludzie z naszych terenów, głównie narodowości niemieckiej, żyli niepewni jutra, ponieważ zbliżała się Armia Czerwona - mówi Alojzy Franke z Nogowczyc. - Moja mama Zofia opowiadała mi o mieszkance wsi, która zakochała się w Rosjanach. Była nimi tak zauroczona, że nie zawahała się donieść na jednego z sąsiadów...
Józef Kałuża był cywilem, postanowił pomóc dwóm młodym żołnierzom niemieckim.
- Dał im schronienie w starej drewnianej stodole. Co rano nosił im jedzenie - opowiada pan Alojzy. - Pewnego dnia czyhali tam na niego żołnierze sowieccy, napuszczeni przez młodą dziewczynę... Gospodarz, starszy już człowiek, oraz dwaj wojskowi zostali zabici za stodołą. Dobrze znam tę historię, ponieważ dotyczy mojej dalszej rodziny. Syn zabitego Józefa, Grzegorz, poślubił później siostrę mojej mamy - wspomina.
Pan Alojzy pamięta z opowieści matki, że ciała trzech osób pogrzebano niedaleko zabudowań, na polu - zaledwie kilkaset metrów od dzisiejszej głównej drogi powiatowej. Na trzy ćwierćwiecza o nich zapomniano. Leżały pod ziemią, którą uprawiał rolnik. Po 75 latach od tamtych wydarzeń wspomnienia znów odżyły...
- Cztery lata temu rozmawiałem z dzielnicowym - mówi Alojzy Franke. - On mnie wypytywał o żandarma z Jaryszowa, który w czasach II wojny bardzo naprzykrzał się mieszkańcom. Robił im na złość, prześladował... Niewiele o nim wiem, zamiast tego podzieliłem się opowieścią o losie tych trzech Niemców... I tak się zaczęło...
Sprawą pochówku w Nogowczycach zainteresowała się Pracownia Badań Historycznych i Archeologicznych Pomost z Poznania. We wtorek, 15 września, ekipa badawcza od samego rana prowadziła wykopy na terenie pola w Nogowczycach - w miejscu wskazanym przez pana Alojzego.
- To dzięki niemu tu jesteśmy. Nie wiedzieliśmy o tej mogile - przyznaje Adam Białas, kierownik robót. - Na pewno pochowane są tutaj ofiary II wojny światowej. To mężczyźni. Nie zostali rozebrani, ponieważ zachowały się szczątki umundurowania, golarka i buty.
Łącznie w grobie spoczywało 5 osób.
- Nie wiem, skąd się wzięły pozostałe dwa ciała - zastanawia się pan Alojzy. - Możliwe, że jedno z nich to żołnierz niemiecki, który został przez Sowietów zabity nieco wcześniej, a jego zwłoki najpierw wrzucono do obornika, a później być może wyciągnięto je stamtąd i przeniesiono do tego grobu... Skąd piąta ofiara - trudno powiedzieć.
- Często zdarzało się tak, że żołnierze rosyjscy wykorzystywali wykopany grób i zwozili do niego również ciała innych ofiar, nie tyko z danej miejscowości - wyjaśnia Adam Białas. - Lokalna społeczność mogła o tym nie mieć pojęcia. Podczas prac, które zleca nam strona niemiecka, wielokrotnie już spotykaliśmy się z taką sytuacją - dodaje.
Poznańska pracownia Pomost prowadzi regularne badania na terenie zachodniej Polski.
- Na zlecenie strony niemieckiej odnajdujemy groby żołnierzy, a następnie ich szczątki są przenoszone na niemiecki cmentarz wojenny w Nadolicach Wielkich pod Wrocławiem - wyjaśnia Adam Białas. - Mimo upływu lat, wciąż są prowadzone prace ekshumacyjne, wciąż ktoś czeka na tych żołnierzy.
Ze wstępnych oględzin szczątków odkopanych w Nogowczycach wynika, że dwie osoby otrzymały po dwa postrzały w głowę, jedną uderzono tępym obuchem i rozbito jej czaszkę. Dwie pozostałe osoby prawdopodobnie otrzymały postrzał w brzuch.
Na nogowczyckim polu badacze znaleźli też ręczny granat i kilkadziesiąt sztuk amunicji. Broń z czasów wojennych zabezpieczyli strzeleccy policjanci, a następnego dnia została ona zneutralizowana przez saperów z Brzegu.
Kontakt mailowy z pracownią: [email protected]. Numery telefonów dostępne są na stronie www.pomost.net.pl.












Komentarze