Mieszkanka powiatu strzeleckiego (dane zastrzeżone do wiadomości redakcji) zgłosiła się z synkiem do przychodni z pilnym skierowaniem, jednak - jak twierdzi - ona i chłopiec zostali upokorzeni i ostatecznie "wyrzuceni" z gabinetu. Lekarz miał kilkakrotnie nazwać dziecko "brudasem" i zachowywać się lekceważąco. W odczuciu kobiety miało to podłoże rasistowskie, bo chłopiec jest mulatem.
Lekarz zaprzecza tym insynuacjom, twierdzi, że to on został obrażony. Co zaszło i do czego odnosiły się określenia ortopedy, ustala policja.
- Jestem wyczulona na punkcie higieny, syn był wykąpany, miał czyste ubranko, świeżutkie skarpetki i pełne buty - specjalnie nie sandały, aby się stopy nie pobrudziły, nawet się przed wyjściem wyperfumował - relacjonuje mieszkanka powiatu. - Jestem przekonana, że szykany ze strony lekarza odnosiły się do koloru skóry i włosów syna oraz nazwiska.
- Mąż jest Afrykańczykiem i już wcześniej doświadczaliśmy rasistowskich zachowań ze strony różnych osób, w tym między innymi kilka lat temu też w strzeleckim szpitalu na izbie przyjęć spotkało to męża, ale wtedy nie składaliśmy skargi - opowiada. - Tym razem postanowiłam, że nie zostawię tego bez reakcji: dziecko uciekało z gabinetu z płaczem bez butów i bez skarpetek! Nie wolno tak traktować ludzi, dlatego że mają inny kolor skóry.
Skarga do dyrekcji i zgłoszenie na policję
Kobieta zaraz po incydencie zgłosiła się ze skargą - najpierw w sekretariacie dyrekcji szpitala, a potem na komendzie policji i w naszej redakcji - gdzie prezentowała stan odzieży i skóry dziecka. W trakcie wizyty lekarskiej dokonała nagrań video przy pomocy telefonu, ale jest to tylko końcówka zajścia (przelotnie widać też stopy dziecka). Dostarczyła je policji i pokazała w redakcji. Wykonała też zdjęcia nóg syna, na których widać, że dziecko jest czyste. Ma natomiast poobcierane kolana po upadku na rowerze.
- Zapytałam doktora, czy o to mu chodzi, ale zaprzeczył, wiele razy użył sformułowań "brudas" i "syf", a gdy tak dopytywałam, to powiedział do mnie, że "robię sobie jaja". Zresztą na dzień dobry, gdy weszliśmy, to ostentacyjnie przewrócił oczami. Początkowo nie rozumiałam o co mu chodzi, myślałam że może mi się tylko wydaje, że jest źle nastawiony. Ale była jedna uwaga, potem kolejna...
Cała wizyta trwała kilka minut, ale od początku - jak mówi kobieta - lekarz miał okazywać "obrzydzenie" i niechęć. Dodaje, że gdy zaczęła nagrywać telefonem, stał się wobec niej agresywny i ją "prawie popchnął".
"Lekarz z obrzydzeniem badał dziecko i nie dał diagnozy, tylko krzyczał, że mamy wyjść" - czytamy w skardze do dyrekcji szpitala. Mieszkanka powiatu podkreśla, że nie otrzymała pomocy lekarskiej - a mimo pilnego skierowania i tak czekała na konsultację trzy miesiące. Teraz wychodzi na to, że skierowanie przepadło i musi od nowa się o nie starać...
Lekarz odpowiada: "To jakieś wielkie nieporozumienie"
O komentarz zaistniałej sytuacji poprosiliśmy zarówno samego lekarza, jak i jego pracodawcę. Ortopeda (imię i nazwisko zastrzeżone do wiadomości redakcji) nie kryje zaskoczenia posądzeniem o rasizm i - jak twierdzi - w skardze i zawiadomieniu jest sporo nieprawdy.
- Jedyne co mam sobie do zarzucenia, to fakt, że się uniosłem, ale nie jestem przyzwyczajony do takiej reakcji ze strony pacjentów. Gdy zwróciłem uwagę tej pani na zły stan higieny dziecka, zaczęła mnie obrażać, że jestem bezczelnym chamem i zaczęła mnie nagrywać. Nie pozwoliła mi natomiast wykonać zdjęcia nóg syna, gdy o to poprosiłem, uciekając z gabinetu - mówi lekarz.
- 18 lat pracuję w zawodzie, a od 10 - przyjmuję w poradni w Strzelcach Opolskich - dodaje. Do tej oraz do innych poradni, gdzie pracuję, przychodzi bardzo wielu pacjentów różnej narodowości i kolorów skóry, ale nigdy nikt mnie nie posądził o rasizm. Praktykowałem też w Wielkiej Brytanii, gdzie zróżnicowanie narodowościowe jest jeszcze większe, i też nie było skarg. To jakieś wielkie nieporozumienie, a zarzuty pod moim adresem są kompletnie bezpodstawne.
Lekarz argumentuje, że wszystkie jego wypowiedzi odnosiły się wyłącznie do tego, że dziecko było po prostu brudne.
- Jeśli ktoś przychodzi do lekarza na planową wizytę, to minimum kultury osobistej wymaga, żeby nogi umył, to wyraz szacunku do lekarza, do którego się przychodzi - wyjaśnia. - Ja rozumiem, że jak na dyżur przywożą górnika z kopalni po urazie, to on jest brudny i nieprzygotowany do wizyty. Ale jeśli ktoś się umawia na wizytę do lekarza z wadą chodu, to z założenia wie, że będę oglądał jego nogi czy też ich dotykał.
- Wizyta początkowo przebiegała normalnie, nawet dość sympatycznie, aż do momentu, gdy poprosiłem pacjenta o zdjęcie butów - wyjaśnia. - Wtedy matka pacjenta zareagowała agresywnie i zaczęła mnie nagrywać. Ja natomiast słyszałem potem z relacji świadków, że mama chłopca po wyjściu z mojego gabinetu poszła do łazienki umyć mu te nogi. I dlatego na zdjęciach dostarczonych później dyrekcji są już one czystsze. To ja zostałem obrażony, ale nie mam do kogo złożyć skargi. Musiałbym ewentualnie założyć sprawę z powództwa cywilnego, na co oczywiście nie mam ochoty, a tym bardziej czasu.
Komentarz strzeleckiego szpitala
Komentarz dyrektor placówki Beaty Czempiel, jaki otrzymaliśmy mailowo ze szpitala, jest dość lakoniczny:
"Z całą pewnością zachowania rasistowskie nie miały miejsca. Natomiast skarga jest aktualnie w trakcie wyjaśniania" - czytamy.
Mama chłopca zaprzecza jakoby mogła źle "zrozumieć" wypowiedzi lekarza:
- Pan doktor teraz po prostu odwraca kota ogonem - komentuje.
Policja analizuje, czy doszło do przestępstwa
- Wpłynęło zawiadomienie dotyczące niewłaściwego zachowania lekarza - mówi mł. asp. Justyna Woźniak ze strzeleckiej komendy. - Wydział kryminalny prowadzi postępowanie sprawdzające w kierunku popełnienia przestępstwa pod kątem 257. artykułu Kodeksu Karnego, który mówi o zachowaniach rasistowskich.
Takie przestępstwo zagrożone jest maksymalnie karą pozbawienia wolności do lat trzech.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!











Komentarze