Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 13:10
Reklama
Reklama EBO
Reklama

Hodowcy koni z Poręby, czyli opowieść o przyjaźni i niezwykłych zwierzętach

Z końmi, zresztą szczególnymi, bo rasy śląskiej związali się na dobre. O nich mogliby opowiadać godzinami, bo jak sami przyznają, miłość do tych pięknych zwierząt mają zakorzenioną w sercu. Mowa o Piotrze Pisarskim i Sebastianie Kwoczale, którzy "ślązaki" hodują w Porębie.
Hodowcy koni z Poręby, czyli opowieść o przyjaźni i niezwykłych zwierzętach
Piotr Pisarski i Sebastian Kwoczała z Poręby o koniach i miłości do nich mogliby opowiadać godzinami. To one dały też początek ich długiej już przyjaźni

Autor: PL

O dwóch takich z Poręby, których połączyła miłość do "ślązaków"

Każdy ma jakąś pasję. Jedni kochają sport, drudzy sztukę, trzeci gotowanie... A niektórzy kochają konie. I to konie śląskie, jedną z najbardziej popularnych i cenionych ras w Polsce. - Jestem ich miłośnikiem od dziecka, właściwie mogę powiedzieć, że się przy nich urodziłem - mówi Piotr Pisarski. - Konie były w mojej rodzinie od zawsze. Hodował je mój dziadek i ojciec, a teraz ja kontynuuję rodzinną tradycję.

Przeciwnie było u Sebastiana Kwoczały. W jego domu nie hodowano koni. Ale zamiłowanie się zrodziło, zresztą dzięki panu Piotrowi. Wszystko zaczęło się od kucyka...

- Kucyk nazywał się Drops - zaczyna opowiadać pan Sebastian. - Pamiętam, gdy u pana Piotra wsiadłem na niego... i za długo nie pojeździłem, bo po chwili spadłem. Jednak nie poddawałem się i próbowałem dalej. To chyba wtedy połknąłem tego bakcyla.

- Dobrze to pamiętam - dodaje z uśmiechem Piotr Pisarski. - To było 25 lat temu. Wtedy małe konie, kucyki były droższe od dużego. Dropsa wypożyczyłem na dwa tygodnie od znajomego. Przychodziły na nim pojeździć dzieci z całej wsi, w tym Sebastian, jeszcze mały. Widząc jego błysk w oku, dryg, podejście do tego konia, to, że najchętniej by go nie zostawiał, powiedziałem do jego taty: słuchaj, jak ten chłopak urośnie, u Kwoczałów będzie koń. I w tym przypadku dużo się nie pomyliłem, bo konie i jeden hodowca więcej w Porębie są.

Pierwszego konia kupili panu Sebastianowi rodzice.

- Długo ich o to męczyłem, aż się doczekałem - opowiada. - Tak zaczęła się hodowla. Ta klacz, skądinąd kupiona od pana Piotra, który jest moim pierwszy nauczycielem, jest ze mną do dziś. To czołowa matka, której córki wiodą teraz prym.

Jak wielu mogłoby się wydawać, hodowla koni wcale nie jest taką prostą sprawą.

- Najpierw trzeba wypracować koncepcję, jak połączyć ze sobą osobniki, żeby uzyskać maksymalnie dobrego konia, choć to też nie jest łatwe, bo czasami geny potrafią namieszać - tłumaczy Sebastian Kwoczała. - Później jest sezon wyźrebień. I to jest wiele tygodni pilnowania, doglądania koni, niejednokrotnie nieprzespane noce. Jak już urodzi się źrebak, trzeba go pilnować, trochę tak jak małego dziecka. Już od pierwszych dni go obserwujemy, patrzymy, jak się rozwija, jak się rusza, szukamy tego prospektu hodowlanego. Tutaj człowiek cały czas zbiera doświadczenie, bo nie ma dwóch tych samych koni.

- Do tego trzeba po prostu mieć zamiłowanie, poświęcenie i rękę, bo bez tego nie idzie prowadzić hodowli - dodaje pan Piotr. - Konie wymagają codziennej obsługi, z nimi trzeba być, pracować, trenować. A w tym wszystkim trzeba pamiętać, że to istoty żywe.

"Ślązaki", które hodują, to rasa z długą tradycją. Historia sięga czasów pruskich.

- Wtedy była już zorganizowana hodowla - opowiada pan Sebastian. - Później działania hodowlane trochę pokrzyżowały losy wojenne, ale zostało dużo dobrych koni, pozakładano stadniny. Na naszym terenie, jeśli chodzi o rasę śląską, bardzo duży udział miała nieistniejąca już państwowa stadnina koni w Strzelcach Opolskich, bo urodziło się tam wiele utytułowanych koni, które stały się ważnym filarem tej rasy.

Konie śląskie, jak podkreślają miłośnicy z Poręby, są wyjątkowe.

- Przede wszystkim z racji swojego spokojnego usposobienia, charakteru - mówi pan Sebastian. - To cięższy koń, o masywniejszej budowie ciała, ale świetnie, elegancko się ruszający i umiejący dogadać się z człowiekiem. To też na pewno koń dla kogoś, kto zaczyna "końską" przygodę. W porównaniu do koni szlachetnych, które głównie nadają się do sportu i są bardziej temperamentne, ten jest spokojny, ma dobrą głowę, psychikę. Oczywiście, zdarzają się też osobniki wymagające większego doświadczenia.

- Warto zaznaczyć, że "ślązak" stworzony jest do zaprzęgu i czuje się w nim jak ryba w wodzie. I tutaj, jako kraj, mamy duże osiągnięcia - dodaje. - Przykładem jest polski zawodnik Bartłomiej Kwiatek, który zdobył w Holandii mistrzostwo świata w powożeniu zaprzęgami konnymi i wicemistrzostwo świata w Portugalii.

Zarówno dla pana Sebastiana, jak i pana Piotra, konie są ważną częścią ich życia. I bez nich go sobie nie wyobrażają.

- Temu nie da się zaprzeczyć - mówi Piotr Pisarski. - Kiedyś, jak pamiętam jeszcze z dzieciństwa, konie pracowały w gospodarstwie, a teraz to prawdziwe hobby, któremu poświęca się każdą wolną chwilę i które jest wpisane głęboko w sercu.

- Człowiek z końmi się po prostu związuje, chociaż niekiedy ciężko jest podzielić czas między hodowlę, życie rodzinne i pracę zawodową - dodaje Sebastian Kwoczała. - Ale nie ma takiej możliwości, że nie będzie konia w stajni. Zawsze śmiejemy się, że ostatnie, co się sprzedaje, to koń, bo on zawsze musi być, choćby kulawy czy na trzech nogach.

Jeden z hodowców, a dokładniej pan Piotr i jego konie mają na koncie nawet karierę aktorską. Razem z nimi wystąpił między innymi w filmie "Janosik. Prawdziwa historia", którego reżyserkami są Kasia Adamik i Agnieszka Holland.

- Dostałem się tam przez kolegę - wspomina pan Piotr. - Produkcja potrzebowała karety, którą powoził się tytułowy Janosik. Kareta była z Polski, ale okazało się, że nie mają takich dużych koni, dlatego użyczyłem moje. Przez kilka dni nagrywaliśmy różne sceny w Zakopanem. Pamiętam, gdy na Łysej Polanie rozpętała się burza. W tych górach roznosiło się takie echo, że nawet trudno to sobie wyobrazić... To było pierwsze takie przeżycie. Przy okazji dowiedziałem się, jak wygląda kręcenie filmu "od kuchni", jak kręci się poszczególne sceny, jak wiele rzeczy można zmanipulować.

Chociaż pana Piotra i pana Sebastiana różni wiek, to pasja do koni, rozpoczęta wspólnie od kucyka Dropsa, połączyła ich na dobre.

- Dużo się od siebie nauczyliśmy, uzupełniamy się, wymieniamy doświadczeniami, pomagamy sobie, nawet, gdy zdarzy się, że konie któregoś z nas uciekną z pastwiska i robią małe "show" po Porębie, gonimy je razem - śmieje się pan Sebastian. - Niekiedy widać, że hodowcy między sobą konkurują, a u nas w ogóle tego nie ma. Razem jeździmy na procesje koni do Piotrowic, Bieńkowic... i obowiązkowo na Górę św. Anny. Niejedną parę "odwieźliśmy" do ślubu, jeździmy po wystawach, czempionatach, konkursach. Tak naprawdę, gdy zaczyna się sezon, który trwa od maja do października, często trudno zastać nas w niedzielę w domu.

Wspólnie włączają się też w organizację imprezy, która niewielką Porębę rozsławiła na całą Polskę, a nawet Czechy. Mowa o odbywającym się tutaj od 25 lat Regionalnym Przeglądzie Koni, podczas którego można podziwiać najpiękniejsze konie rasy śląskiej.

- Przegląd wcześniej odbywał się w Kluczu - opowiada Sebastian Kwoczała. - Do Poręby trafił z inicjatywy pana Piotra i pani Anny Wyschki, kierownik referatu rolnictwa w leśnickim urzędzie, którzy przekonali do tej imprezy śp. burmistrza Hubera Kurzała. Tak zagościła ona u nas na stałe.

- Zaczynało się niewinnie - wspomina Piotr Pisarski. - Na początku do oceny mieliśmy 20, może 25 koni, ale z roku na rok ich przybywało, aż doszło do tego, że musieliśmy ograniczyć przyjęcia, bo w ciągu dnia komisja jest w stanie ocenić maksymalnie 60 koni. Kiedyś było też bardziej "na luzaka", teraz konie są wyselekcjonowane, wypielęgnowane... Ranga imprezy naprawdę urosła. Oczywiście, cały czas mamy ogromne wsparcie z urzędu na czele z burmistrzem Łukaszem Jastrzembskim, a także z Leśnickiego Ośrodka Kultury i Rekreacji na czele z dyrektor Edytą Golą. Bez ich pomocy byłoby naprawdę ciężko. Do tego pomagają sponsorzy i mieszkańcy naszej wioski, na których zawsze można liczyć.

- Dbamy o to, żeby z roku na rok podnosić rangę imprezy i ją rozwijać - dodaje pan Sebastian. - Już przygotowujemy się do tegorocznej. Jak zwykle, będzie ocena ogierów i klaczy, zawody zaprzęgowe, nie zabraknie atrakcji dla publiczności. Przed nami jeszcze dużo pracy, ale udana impreza wynagradza wszystko. Mamy nadzieję, że uda się i tym razem, a konie śląskie nieprzerwanie będą pięknym wizerunkiem Poręby...

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


Przegląd koni w Porębie w 2016 roku. Siedmiokonny zaprzęg prowadzą Piotr Pisarski i Józef Polnik. Zawody w malowniczej scenerii, u podnóża Góry św. Anny mają wyjątkowy charakter - fot. Patrycja Szymańska

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
ReklamaHeimat
Reklama
ReklamaMaxima 2
ReklamaHelios
Reklama
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
zachmurzenie duże

Temperatura: 7°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 5 km/h

Ostatnie komentarze
J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Żeby tylko były dokładne informacje na tych tabliczkach.Data dodania komentarza: 25.11.2025, 06:39Źródło komentarza: W gminie pojawią się nowe tabliczki informacyjne. Turyści powinni być zadowoleni J Autor komentarza: Jerzy S.Treść komentarza: Kacper! Szczerze gratuluję pasji i zaangażowania w historycznych poszukiwaniach. Kontynuuj i rozwijaj zainteresowania związane z przeszłością swojej małej ojczyzny i pamiętaj: per aspera ad astra... Jerzy S.Data dodania komentarza: 23.11.2025, 14:52Źródło komentarza: 18-latek z Piotrówki publikuje unikatowe przedwojenne historie J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Przebudowa ulicy Dzierżonia w dzielnicy FosowskieData dodania komentarza: 17.11.2025, 07:54Źródło komentarza: Kto rządzi w inwestycyjnym wyścigu w powiecie strzeleckim? Oto ranking G Autor komentarza: SkinnyTreść komentarza: Akcja wygląda na ratowanie dopłat z kasy EU. Śpieszą się, bo rok się kończy. Ale i tak można było przecież za te pieniądze inne konieczne remonty wykonać. Te pewnie były zbyt skomplikowane aby je zakończyć jeszcze przed Bożym Narodzeniem.Data dodania komentarza: 4.11.2025, 10:10Źródło komentarza: Drogi po budowie ronda wyglądają jak po wojnie. Kto je naprawi? S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: "Objazd był wytyczony przez Kolonowskie i Ozimek, nie możemy odpowiadać za to, że kierowcy nie stosowali się do niego." - Możecie i odpowiadacie. To ZDW przeprowadził remont i jest odpowiedzialny za wszystko, co się z nim wiąże. Jak bierzecie hydraulika do domu na remont instalacji, to odpowiada on za wszystko, czy przy jego okazji zniszczy. Nie zrobiliście bypassu - to wy za to odpowiadacie. Wytyczyliście nierealny objazd na zasadzie dupochronu - to wy jesteście za niego odpowiadacie. Idziemy dalej - sprapraliście dobrą drogę Kolonowskie - Krasiejów: to wy za to odpowiadacie. Znaleźliście na drodze "mikropęknięcia" i zrobiliście z tego pretekst do przeprowadzenia niepotrzebnego remontu. W tym samym czasie na drodze Kolonowskie - Zawadzkie pęknięcia są już nie tylko mikro, ale i makro, droga zaczyna straszyć dziurami, a most na Małej Panwi tylko czeka, by się zawalić, ale tu remont nie jest potrzebny. W rezultacie zamiast dwóch dobrych dróg mamy teraz dwie spaprane. Na dodatek zabieracie się do remontu dobrej drogi Jemielnica - Piotrówka, kolejny przykład radosnej twórczości, gdzie wywalacie pieniądze w niepotrzebne inwestycje, a drogi, które naprawdę remontu potrzebują, stoją i czekają w kolejce na niewiadomo co. I to niestety wy, ZDW za to odpowiadacie.Data dodania komentarza: 30.10.2025, 08:09Źródło komentarza: Drogi po budowie ronda wyglądają jak po wojnie. Kto je naprawi? G Autor komentarza: SkinnyTreść komentarza: "Artoo-Detoo" ;-) (R2D2)Data dodania komentarza: 20.10.2025, 13:36Źródło komentarza: Od śląskiej godki do globalnej sławy. Synek z Raszowej podbija świat technologii
Reklama
Reklama