Co jest takiego pociągającego w urbexie?
- Ogromna adrenalina. Tak naprawdę wszystko zaczyna się już wtedy, kiedy szukamy na dany temat informacji w internecie. Największe emocje są wtedy, kiedy dojedziemy już na miejsce. Jeśli jest taka możliwość to siadamy w jednym z pomieszczeń, wyciągamy termos z kawą i czytamy w internecie o tym obiekcie. Byliśmy kiedyś w opuszczonym hotelu, który dawniej był pałacem. Z dokumentów, które znaleźliśmy w środku wywnioskowaliśmy, że właściciele hotelu się rozwiedli i mieli problem, żeby dogadać się w kwestiach finansowych. Dlatego lokal przestał być użytkowany - opowiada Kasia.
Na mapie eksplorowanych przez nich miejsc można znaleźć również baseny, dyskoteki, kościoły, zdarzyła się nawet stacja hodowli i unasieniania bydła, a także opuszczone koparki do węgla brunatnego.
- Jesteśmy fanami lat 80-90 i na urbexach cofamy się w czasie. Wspominamy jak było kiedyś, znajdujemy różne przedmioty z tamtych lat, a ich widok bardzo nas cieszy, bo przypominamy sobie nasze dzieciństwo. Podziwiamy wystrój i elementy dekoracyjne. Porównujemy je z dzisiejszymi i zdecydowanie podobają nam się tamte czasy - dodają zgodnie.
Pogonił nas bezdomny
Urbex to stosunkowo tania forma wyjazdu. Para zabiera wygodne buty, rękawiczki, latarki, aparaty, coś do zjedzenia. W samochodzie zawsze jest apteczka i śpiwory, jeśli w wybranym miejscu da się spędzić noc.
- Mamy też linę, gdyby trzeba było się wspinać, bo czasami nie da się wejść drzwiami. Jak jest ciepło to zabieramy ze sobą grilla - opowiada Janek.
W trakcie sezonu para stara się wyjeżdżać dwa razy w tygodniu.
- W naszej okolicy jest sporo miejsc do eksplorowania, wystarczy dobrze poszukać w internecie i na grupach poświęconych fanom urbexu. Tam ludzie się poznają i podają sobie lokalizacje. Nie można ich przekazywać obcym osobom, bo niestety często zdarzają się wandale, którzy zamiast podziwiać miejsca, to je niszczą lub wynoszą sprzęt, który jest np. w zamkniętych już restauracjach. Dlatego nie możemy podawać nazw obiektów czy miejscowości - mówi Kasia.
Planów jest wiele m.in. wyjazd do Czarnobyla.
- Ostatnio byliśmy np. w opuszczonym kinoteatrze z lat siedemdziesiątych. Były tam jeszcze stare filmy, projektory... Na wakacjach w Chorwacji eksplorowaliśmy opuszczoną zatokę, było tam mnóstwo hoteli i restauracji. Aż dech zapierało w piersiach! - opowiada Janek.
Na urbexie bywa również niebezpiecznie...
- Jakiś czas temu chodziliśmy po opuszczonym dworcu PKP, podłogi pod nami trzeszczały. W pewnym momencie natknęliśmy się na bezdomnego, który był chyba pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Był bardzo agresywny i zaczął nas gonić... Nie zniechęciło nas to jednak do urbexu, nadal jeździmy - uśmiecha się Kasia.
Kasia i Janek nie jeżdżą we większych grupach, bo jak podkreślają, im więcej osób, tym trudniej dogadać się w różnych kwestiach. We dwójkę jest najlepiej.























Komentarze