Nie ma instrukcji obsługi nastolatka. To nie pralka
Porozmawiajmy o "dużych” dzieciach: małe są słodkie, bezbronne i rodzice są dla nich najważniejsi, nawet jeśli nie zawsze ich słuchają. A potem wyrastają, buntują się i czasem bardzo trudno zrozumieć ich decyzje. Tak jak jedenastolatki spod Strzelec Opolskich, której szukała cała Polska. Najłatwiej jest krytykować, ale czy istnieje przepis na to, by "upilnować” nastolatka i by podejmował tylko rozważne decyzje?
- Na początku chciałam podziękować za zaproszenie do dyskusji, rozmowy na tematy ważne, a nawet najważniejsze dla nas dorosłych wychowujących, troszczących się o dobrostan dzieci własnych i wszystkich dzieci z naszego otoczenia. Przysłowie mówi, że "małe dzieci to mały problem, a duże dzieci to duży problem". Nie jestem zwolenniczką prostych recept i złotych porad, które są odpowiedzią na wszystko, ale wiele jest prawdy w tym stwierdzeniu. Dzieci rosną i wyrastają, ponieważ przechodzą przez opisane w psychologii etapy naturalnego rozwoju człowieka w cyklu życia. Tak musi być i nic tego nie zmieni. Młodzi buntują się, podnoszą głos, "tupią nogami” i podważają autorytet dorosłych, ponieważ dojrzewają. Dojrzewaniu towarzyszą emocje, pot i łzy. Nie jest to nigdy proces bezbolesny. Jest dobrze, kiedy dorośli są w pobliżu, starają się rozumieć, towarzyszyć w trudnościach dziecka. Ważna jest rozmowa, prawdziwe zainteresowanie tym, co robi dziecko, jak się czuje, co myśli. Rodzice towarzyszą dziecku, które stawia pierwsze kroki, ale kiedy jest to już nastolatek, który zaczyna sprawiać problemy, dorośli nie mają często pomysłu na to, jak się zachować, nie zawsze potrafią już rozmawiać, okazywać wsparcie, zastanawiać się nad jego sposobem myślenia, jego perspektywą. Nastolatek ma prawo się pogubić, ponieważ stawanie się dorosłym jest po prostu bardzo trudne i wymagające.
Jak skutecznie pomagać, by się nie pogubił?
- Gotowego przepisu na "upilnowanie" nastolatka nie ma, ale też uważam, że wychowanie, które będzie oparte jedynie na samych nakazach, zakazach i kontrolowaniu wszystkiego w sposób bardzo chłodny i rygorystyczny, również może nie prowadzić do zbudowania prawdziwej relacji pomiędzy rodzicami a dzieckiem. Nikt chyba nie chce być strażnikiem swojego dziecka.
Niektórzy chcą...
- No niektórzy być może tak, ale wynika to najpewniej z tego, że sami byli tak wychowani i nie widzą innego sposobu. Pomyślmy raz jeszcze, nikt nie chciałby być ciągle sprawdzany, monitorowany i bezuczuciowo rozliczany. Dziecku łatwiej będzie nie popełniać błędów, jeśli patrząc na swoich opiekunów widzi, że oni sami unikają zachowań ryzykownych, agresywnych lub nałogowych. Przykład dają dorośli. Nauczycielom uczniowie też się przyglądają, patrzą i sprawdzają. Jeśli sami jako dorośli nie potrafimy stawiać czoła przeciwnościom, pokonywać kryzysów, trudno, aby dziecko miało dobry przykład. Obecny tu i teraz czujny dorosły jest niezbędny w pokonywaniu małych, a potem większych codziennych trudności dziecka. Oboje muszą siebie widzieć wzajemnie, rozumieć lub starać się zrozumieć swoje potrzeby i na nie odpowiadać. A w tym niezbędna jest rozmowa. Bez codziennej rozmowy nie będzie samodzielnego i odpowiedzialnego nastolatka. Jestem zwolenniczką terapii metodą behawioralno-poznawczą. Więc jeśli miałabym doradzać rodzicom, to radziłabym towarzyszyć nastolatkowi, aby nie był pozostawiony bez rozmowy, pomocy i wsparcia. Wychowywanie to również mądre stawianie granic, tłumaczenie bez końca co wolno, a czego nie należy. Decyzje każdego z nas nie pozostają bez wpływu na dalsze życie, warto o tym przypominać młodzieży i to wielokrotnie. Wypowiadajmy to jednak tonem życzliwym, pełnym empatycznej troski, nie krzycząc... A pani jak uważa?
Nie jestem psychologiem, ale jako matka widzę to tak, że rodzic towarzyszy dziecku w jego drodze ku dorosłości i pokazuje mu różne znaki i drogowskazy, na co powinien uważać, ale ze znakami jest tak, że nie zawsze kierowcy się do nich stosują, bo każdy ma wolną wolę. I czasem z tego - tak jak na drodze - wynikają problemy: jak z za dużej prędkości na przykład...
- Myślę, że to trafna metafora. Czasem dzieci nie będą słuchać dobrych rad. Ale też młodość jest właśnie tym czasem, gdy wszyscy uczyliśmy się na błędach. Eksperymenty to młodość właśnie, podobnie jak próbowanie nowych rzeczy. Ważne, by młody człowiek był w stanie pokonać problemy, które go spotykają, a czasem ktoś w tym musi pomóc, więc ważne, by miał poczucie, że może się o to zwrócić do rodzica. Ważne, że ma wsparcie. Bo problemy, których nie pokona, mogą przerodzić się w długotrwały kryzys, z którego już trudno będzie wyjść. Jak to się mówi, im głębiej w las, tym więcej drzew, tym ciemniej.
Cała Polska żyła zaginięciem dziewczynki, ale gdy się odnalazła, duża część tych zatroskanych bez żadnej refleksji rzuciła się, by dokonać samosądu: potępiając i dorosłego, w którego mieszkaniu została odnaleziona, i dziecko, i jego rodziców i to nie znając okoliczności tej sprawy. Co się z nami dzieje, że tak łatwo z troski o skrzywdzone dziecko sami bezwiednie stajemy w szeregu krzywdzicieli? Słowa mogą ranić, czasem nawet bardziej niż czyny...
- Czasem słowa mogą wręcz zabić, powinniśmy o tym pamiętać. Rzeczywiście, zaginięcie dziewczynki było tematem wielu rozmów. Osoby podejmujące ten temat wypowiadały się w kontekście własnych obaw. Być może to wielu dorosłych zaskoczyło i przestraszyło. Uruchomiły się różne reakcje, mniej lub bardziej emocjonalne, przemyślane i nieprzemyślane. Reakcje służą ludziom w celu odreagowania i nie muszą być adekwatne, szczere i właściwe. Uruchamiają się reakcje obronne naszego ego, systemu nerwowego, nagle wiele faktów może się stać trudne do przyjęcia, dlatego: zaprzeczamy, porównujemy, krytykujemy, osądzamy, unieważniamy kogoś lub coś lub identyfikujemy się, albo też popieramy ofiarę lub sprawcę, wygłaszamy przemówienia. Trochę jak widzowie w teatrze, tylko że często zapominamy, że jest to wydarzenie realne. Nie jest to z pewnością zachowanie pomocowe. Robimy to, bo podążamy za innymi i nie wiemy, jakie zachowanie powinno być ujawnione. Miotamy się lub być może czujemy ulgę, że nas to bezpośrednio nie dotyczy. Myślę, że może lepiej w tego typu przypadkach, gdy już odpowiednie służby wykonały swoje zadanie, pomilczeć z godnością. Czasami "milczenie jest złotem". W emocjach, we wzburzeniu nie ma uczciwych osądów. Nie potrzeba wypowiadać słów, które mogą powrócić w postaci hejtu niszczącego komuś reputację, życie. Dlatego lepiej nie powtarzać informacji, których nie sprawdziliśmy, i nie oceniać. Łatwo przez to kogoś niechcący skrzywdzić, a tego większość z nas nie chce.
Może każdy zanim dokona oceny, powinien uderzyć się w pierś i powiedzieć: to mogło albo może spotkać też moje dziecko? Nie znam sytuacji, więc może lepiej wstrzymać się od ocen?
- To smutne, ale niestety podobne wydarzenie mogło się zdarzyć wszędzie i dotyczyć każdej rodziny. Żyjemy w globalnej wiosce. Obserwujemy jako psychologowie brutalizację w życiu publicznym i różne zachowania, które wcześniej się nie zdarzały tak często. Normy społeczne zostały poluzowane i mniej dorosłych zwraca uwagę na zachowanie dzieci i młodzieży. Żyjemy w bardzo szybkim tempie, w stresie i popełniamy przy tym wiele złych oglądów i ocen. Dawniej wychowaniem dzieci zajmowały się całe społeczności i dosłownie do edukacji, rozwijania umiejętności młodych jest potrzebnych wielu specjalistów. A młodzież przeżywa różne problemy, o których nie ma z kim szczerze porozmawiać. Dzieci szukają wsparcia, które jest im potrzebne do zbudowania solidnej samooceny. Muszą zbudować własne cechy osobowości, poznać siebie. Szukają aprobaty, rozmowy, pocieszenia i uwagi innych. Bywa, że zaprzyjaźniają się z osobami, które mogą je skrzywdzić. Łatwo jest się uzależnić od obecności innych osób, które ofiarują nam uwagę i wolny czas, nazywają przyjaciółmi. Obserwujemy deficyt więzi i relacji. Trudno zachować równowagę.
Pani na co dzień zajmuje się zawodowo problemami dorastających dzieci i młodzieży, pracując jako psycholog w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Strzelcach Opolskich i w szkole podstawowej w Izbicku, jakie to są problemy najczęściej? I z czego wynikają?
- Ogólnie mówiąc, młodzież wykazuje typowe problemy wieku adolescencji. Problemami dzieci i młodzieży zajmuję się zawodowo, ale jestem też prywatnie mamą dwojga nastolatków, więc każdego dnia zbieram doświadczenia z kilku perspektyw. Jestem nauczycielem dyplomowanym. W przeszłości pracowałam jako wychowawca i wicedyrektor szkoły mieszczącej się na oddziale neuropsychiatrii dziecięcej w szpitalu przy ulicy Wodociągowej w Opolu. Przyglądałam się na co dzień sposobom diagnozowania pacjentów z zaburzeniami. Z moich doświadczeń zawodowych wynika, że problemów - mniejszych lub większych - w okresie dojrzewania doświadcza wielu nastolatków i są to przeważnie typowe zaburzenia dla tego okresu życia: głównie związane z zachowaniem i emocjami. Bywają uzależnienia behawioralne, głównie od internetu i mediów społecznościowych, do tego dochodzi kryzys rodziny i nieumiejętność budowania relacji rówieśniczych. Dzieci mocno przeżywają problemy z nauką, z odrzuceniem przez rówieśników, występują też zaburzenia związane z obrazem własnej osoby, z samooceną i wizerunkiem, co może wiązać się z zaburzeniami odżywiania. Mamy epokę obfitości towarów i deficyt umiejętności emocjonalno-społecznych. Porównując teraźniejszość z czasami, w których sami dorastaliśmy, widoczne są wyraźne różnice. Kiedyś ludzie siedzieli przed domami na ławkach i rozmawiali ze sobą, rozwiązując przy okazji trudne problemy, a teraz ławeczki przed domem zamieniliśmy na kozetki u psychoterapeutów. Znaki czasu.
Nie ma recepty, jak uchronić dziecko przed życiowymi problemami, ale pewnie może Pani doradzić, jak być dobrym rodzicem, mam wrażenie, że jest to dziś coraz większym wyzwaniem?
- Nie ma prostej obsługi nastolatka, bo to nie jest pralka automatyczna, gdzie można zaprogramować dorastanie. I jeśli ktoś ma dzieci, a przeszedł przez odstawianie pieluch, ząbkowanie i pierwszy dzień w szkole, i myśli, że teraz to już wszystko łatwo pójdzie, to jest naiwny. Wychowanie nastolatka to jest przygoda i wyzwanie. Każdy z nastolatków jest inny. Nasi rodzice i ich rodzice radzili sobie, dzieci wychowywała kiedyś wspólnie cała społeczność. Teraz tego nie ma, a dorośli chcieliby, aby wszystko było proste, ale tak się nie da. Zmiennych, które mają wpływ na dobrostan nastolatka, jest naprawdę sporo, w związku z tym daleka byłabym też od ferowania wyroków. Wszystko zależy od umiejętności regulowania własnych emocji i zdrowego, racjonalnego podejścia do rozwiązywania codziennych problemów. Kluczowa jest obecność rodzica, jego wsparcie i przekonanie dziecka, że mama i tata naprawdę są osobami, do których można zwrócić się z prośbą o pomoc. Równowaga, spokój i poczucie własnej sprawczości są niezbędne do odnalezienia właściwej drogi do wyznaczonego celu. Dobry rodzic nie boi się stawić czoła problemom, jest uważny i czujny na potrzeby dzieci. Wymaga to oczywiście dojrzałości i odwagi osobistej. Codzienny rollercoaster polega na tym, by się starać nadążać. I w tym wysiłku nie być ani zanadto rygorystycznym, ani nie uległym. Nie można zanadto pozwalać, ale też nie można wszystkiego zabraniać. Dziecka nie można idealizować ani demonizować, bo to może mieć zgubne konsekwencje. Miłość rodzica do dziecka pozwala mu przetrwać największe dramaty. Jestem tego pewna. Znam wiele przykładów z życia, kiedy po wielu zawirowaniach rodzicom i dzieciom udało się wyjść na prostą. Stało się to dzięki wspólnej pracy i zaangażowaniu. Dla dociekliwych, szczerze zatroskanych rodziców są testy autopercepcji i umiejętności wychowawczych, które odpowiadają na pytania, jak radzimy sobie w roli opiekuna. Ankiety są standaryzowane i poruszają istotne dla wychowania kwestie. Popularnością cieszą się kursy w "Szkole dla rodziców" oferowane przez różne poradnie. Papierkiem lakmusowym, badającym nasze umiejętności jako opiekunów i rodziców, jest przede wszystkim samodzielność i umiejętności życiowe, sukcesy naszych córek i synów. Codzienny postęp naszych pociech osiągany drobnymi kroczkami czasami najbardziej cieszy. Warto być wytrwałym.
Dziękuję za rozmowę.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!











Komentarze