W skład nowej rady weszły kobiety reprezentujące różne środowiska i z różnych miejscowości, jedna z nich mieszka za granicą, a niektóre dopiero co się do Strzelec Opolskich przeprowadziły. To Silvia Koziolek-Beier, Dorota Janać, Marta Kampa, Marta Lubojańska, Magdalena Mazur, Agata Mielcarz, Irena Pordzik, Roksana Hanko-Radziej, Małgorzata Płaszczyk-Waligórska i Elżbieta Ziemba. Przewodniczącą została Dorota Janać - policjantka strzeleckiej komendy. W radzie są też powiatowa rzeczniczka konsumentów (z zawodu prawnik), rolniczka, przedstawicielki biznesu, instruktorka nordic walking, trenerka języka angielskiego, właścicielka biura socjalnego działającego w Niemczech i pani konsul Ukrainy w Opolu... Najmłodsza radna Marta Kampa ma 25 lat i jest studentką. Jak podkreślano na pierwszym spotkaniu, zróżnicowanie rady jest jej bogactwem. Panie mają wiele pomysłów z różnych dziedzin, będą lobbować i doradzać burmistrzowi, a i same chcą organizować i działać.
- Celem, jaki ja chciałabym realizować, jest integracja mieszkańców i działania, które wyciągną ich z domów, myślę o organizacji różnych wydarzeń na świeżym powietrzu wspólnie z radą młodzieży i radą seniorów - deklarowała Elżbieta Ziemba.
Irena Pordzik mówiła o planach imprez kulturalnych, Małgorzata Płaszczyk-Waligórska o edukacji konsumenckiej, Dorota Janać o aktywizacji kobiet. Tym, co się powtarzało, było jednak poznanie potrzeb kobiet.
- Nam się może wydawać, że my wiemy, czego potrzebują nasze koleżanki, ale w pierwszej kolejności musimy się wsłuchać w ich potrzeby, bo może one chcą czego innego, niż nam się wydaje - podkreślała Agata Mielcarz, która do Strzelec niedawno przeprowadziła się z Wrocławia i jak mówiła, chciałaby przenieść tu wiele inicjatyw z wielkiego miasta.
Czyja to reprezentacja?
Tym, co rzuca się w oczy, jest wielki entuzjazm i zapał do działania nowej rady. Takiego organu wcześniej w Strzelcach Opolskich nie było, można więc wiązać z nim nowe nadzieje. A jednak jest coś, co psuje to dobre wrażenie. Jeszcze zanim organ zdążył się zebrać po raz pierwszy, rada otrzymała łatkę "niedemokratycznej”: nie było wyborów. Radę powołał burmistrz. A chętnych było prawie trzy razy więcej.
Po tym jak burmistrz powołał radę zarządzeniem z 30 kwietnia, poinformowano o tym na profilu facebookowym gminy i pod postem rozpętała się dyskusja. Pytano, dlaczego jest tylko 10 pań, a nie 29, skoro tyle było zgłoszonych przez różne środowiska kandydatur. Pytano, kto ustalił skład rady, skoro wyborów nie było, pytano o kryteria. Pytano, jakie umocowanie ma taka rada, skoro wybiera się radnych do rady miejskiej, rady młodzieżowej i rady seniorów, a nawet do prezydium OSP czy samorządu uczniów, a tu tego zaniechano. Pojawił się zarzut braku demokracji. Głos zabrała też jedna z odrzuconych kandydatek: profesor Beata Gaj, która kilka dni wcześniej uhonorowana została Laurem Ziemi Strzeleckiej za zasługi dla gminy i powiatu, a teraz bez żadnego uzasadnienia jej kandydatura została odrzucona.
- Doszło do niezręcznej sytuacji, bo ja nie zgłosiłam mojej kandydatury sama, zrobił to sołtys mojej wsi, czyli Dziewkowic - mówi Beata Gaj. - Otrzymałam informację, że muszę dostarczyć do ratusza pisemnie podpisaną zgodę i tak zrobiłam. Chodziło o funkcję społeczną, niewiążącą się z żadnym wynagrodzeniem, nie szukałam też prestiżu, społeczność mnie wytypowała, więc uznałam, że jeśli mogę coś dobrego zdziałać jako część organu doradczego, to się tego podejmę.
Jak podkreśla pani profesor, czuje się zawiedziona sytuacją, do której doszło, ale nie dlatego, że nie została wybrana, tylko z tego powodu, iż wybór został dokonany niedemokratycznie. Dlatego jest też zawiedziona jako kobieta, którą ta rada ma reprezentować:
- Nie wiem ani kto tę radę wybrał, ani według jakich kryteriów. Nie jestem w żadnej partii, ale mam prawicowe poglądy, czy to był powód? Taka rada powinna moim zdaniem reprezentować wszystkie kobiety w mieście i gminie, a nie tylko te o jednym rodzaju poglądów. Nie rozumiem też, skoro kandydatur było tak wiele, czemu rada nie może liczyć większej liczby osób? Rozmawiam z różnymi osobami, które czują się zniesmaczone tą sytuacją tak jak ja i zastanawiam się, czy w tej sytuacji nie powołać oddolnie demokratycznie drugiej rady kobiet. Taka rada chyba lepiej by reprezentowała nasze interesy, ale sądzę, że to byłoby znów niepotrzebne dzielenie społeczeństwa. Zasięgnęłam też opinii znajomego prawnika, który twierdzi, iż, z uwagi na to, że każdy ma równy dostęp do służby publicznej i jest to gwarantowane Konstytucją, nie powinno dochodzić do sytuacji, że prawo niższego rzędu tego nie gwarantuje. Nabór odbył się jak do przetargu w zamkniętych kopertach. Równie dobrze mógł być zrobiony na zasadzie rzutu kartkami i wyboru tych, których kartki znalazły się na stole.
Czemu 10, a nie 29?
Rady kobiet to nowość, ale wyrastają w ostatnich miesiącach przy samorządach miast niczym grzyby po deszczu. Według danych z początku kwietnia br. było ich już wtedy 66, ta strzelecka jest już 68. Liczebność rad ustalają burmistrzowie i prezydenci. Liczą one do 25 osób. Dlaczego ta strzelecka liczy akurat 10 i według jakich zasad została wybrana? Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do burmistrza Jana Wróblewskiego. Ten w pierwszej kolejności odesłał nas do wydanych przez siebie zarządzeń w tej sprawie. W pierwszym z nich czytamy, że to burmistrz ustala skład rady na podstawie zgłoszeń oraz że rada pełni funkcje eksperckie i doradcze "związane z wyrównywaniem szans kobiet w życiu społecznym i gospodarczym”. Z drugiego można dowiedzieć się, że kandydatki rekomendowała burmistrzowi komisja, która oceniała zgłoszenia. W jej skład weszły cztery urzędniczki ratusza, w tym pani wiceburmistrz Izabela Leś-Borkowska. Z trzeciego wynika skład rady. Burmistrz w nadesłanej odpowiedzi podkreśla, że wybór składu rady był dla niego trudny, z racji dużej liczby zgłoszeń.
- Nie chciałem nikogo urazić, jednak panie aplikujące do rady miały świadomość, że będzie ona liczyła do 10 osób i w przypadku dużej liczby zgłoszeń, część z nich do rady nie wejdzie. Jej zasady działania i kompetencje oraz zasady naboru określone były wcześniej i aplikujące panie z pewnością je znały - tłumaczy Jan Wróblewski. - Dokonując wyboru komisja, a finalnie ja, kierowaliśmy się przede wszystkim treścią zgłoszeń, wizją działania rady, którą panie przedstawiały, ważna była dla nas różnorodność, by panie reprezentowały różne środowiska, ale też cieszy to, co się udało - zaangażowanie pań, które wcześniej w strukturach gminnych nie działały. Wierzę, że z pozostałymi paniami, które kandydowały do rady, reprezentującymi sołectwa, inne rady czy środowisko oświatowe, będziemy też w dalszym ciągu współpracować, bo ich głos jest dla mnie równie cenny.
Burmistrz nie planuje zwiększać liczebności rady, gdyż jak mówi, w jego opinii 10-osobowy skład jest optymalny: rada reprezentuje głos mieszkanek gminy i jednocześnie daje łatwość komunikacji i podejmowania wspólnych decyzji. Jako analogię podaje inne miejskie ośrodki: w Opolu Rada Kobiet liczy 20 pań, a mieszkańców jest ponad 126 tysięcy, w Gogolinie, podobnie jak Strzelcach Opolskich, jest 10 członkiń, w tym 2 ekspertki spoza Gogolina. Warszawa liczy prawie dwa miliony mieszkańców, a rada liczy 14 kobiet i do prac w radzie zaprasza je prezydent miasta.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!











Komentarze