Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 10:50
Reklama
Reklama EBO
Reklama

Adrian Krzyk zatknął na Mont Blanc flagę z herbem Jemielnicy

- Chodzenie po górach to mój sposób na odpoczynek - mówi pochodzący z Jemielnicy Adrian Krzyk, który w sobotę, 22 lipca, zdobył Mont Blanc - położony na wysokości 4 807 m n.p.m. najwyższy szczyt Alp, nazywany potocznie Dachem Europy. Jemielniczanin z pochodzenia w każdą wysokogórską wyprawę zabiera ze sobą flagę z herbem Jemielnicy i dumnie pozuje z nią na szczycie.
Adrian Krzyk zatknął na Mont Blanc flagę z herbem Jemielnicy
Przed panem Adrianem wielkie życiowe decyzje - Mam możliwość podjęcia pracy, jak i oczywiście dalszego szkolenia i rozwoju swoich umiejętności w Ratownictwie Górskim - wyznaje

Autor: arch. prywatne

Adrian Krzyk zatknął na Mont Blanc flagę z herbem Jemielnicy

Pan Adrian Krzyk urodził się w 1976 roku i dzieciństwo oraz pierwsze dorosłe lata spędził w Jemielnicy. Z tą miejscowością wiąże się wiele ważnych dla niego życiowych momentów, dlatego, mimo że od lat już tutaj nie mieszka, pozostaje lokalnym patriotą i z dumą podkreśla swoje korzenie. Do tego stopnia, że w każdą górską wędrówkę zabiera specjalnie przez siebie stworzoną flagę, na której naklejony został charakterystyczny herb Jemielnicy z postacią cystersa, snopem zboża i topolą porośniętą jemiołą. A trzeba zaznaczyć, że lista zdobytych przez niego górskich szczytów jest imponująca i nie ogranicza się jedynie do naszego kontynentu. 

Ta górska pasja zrodziła się w nim w czasie dość nietypowym, bo po operacji kręgosłupa. Adrian Krzyk, jak wielu jego rówieśników, wyjechał z Polski za pracą i - po kilku przeprowadzkach - w 2012 roku osiadł ostatecznie w Monachium. Nie przyjeżdżał jednak do Polski na weekendy, jak jego znajomi, a osiedlił się w Niemczech na stałe.

- Dla mnie było to stresujące wsiadać w samochód i spędzać w nim kilkanaście godzin, wracając tylko na weekend, na niedzielny obiad. Zaaklimatyzowałem się tutaj - wyjaśnia. - Moje życie związało się z tym regionem, co otworzyło przede mną możliwość wyjazdów i chodzenia po górach. Sama lokalizacja dawała mi ogromną możliwość rozwoju i dojeżdżania w te, tak bardzo blisko rozmieszczone, pasma górskie.

Po tym, jak przeszedł operację kręgosłupa, a lekarze zalecili mu dbanie o kondycję i aktywność fizyczną, zaczął z tych możliwości coraz częściej korzystać. Początkowo były to oczywiście mniejsze wzniesienia, a z czasem góry coraz wyższe, chodzenie po lodowcach, aż po zdobycie m.in. Korony Gór Austrii i Korony Gór Polski.

To zamiłowanie do wspinaczki wysokogórskiej nie było jednak motywowane jedynie chęcią dbania o zdrowie.

- Ja to pokochałem i coraz częściej tego szukałem - opowiada z pasją Adrian Krzyk. - To stało się dla mnie narkotykiem. Coś, co innym może wydawać się męczące, trudne, mi było potrzebne  W każdej wyprawie i zmaganiu odkrywamy coś nowego i spotykamy wielu pięknych, wspaniałych ludzi, od których wiele można się nauczyć. 

Poczuł, że chce pomagać innym

Pierwszym zdobytym przez niego pięciotysięcznikiem był Kazbek (5054 m n.p.m.), jeden z najwyższych szczytów Kaukazu, położony na granicy Gruzji z Rosją. Niewiele brakowało, by ta wyprawa nie doszła do skutku. Adrian Krzyk miał się na nią wybrać z czwórką znajomych, jednak ci, z różnych przyczyn, musieli zrezygnować. Pan Adrian postanowił jednak nie odpuszczać i do Gruzji poleciał sam. Skorzystał z usług firmy Mountain Freaks, agencji turystycznej specjalizującej się w organizowaniu wypraw na szczyty Kaukazu. Podczas wspinaczki dwie osoby z jego zespołu linowego zrezygnowały z dalszego wejścia i wyprawa mogła zakończyć się przed zdobyciem upragnionego wierzchołka, jednak przewodnik postanowił zrobić dla pana Adriana wyjątek, ocenił jego możliwości i we dwóch kontynuowali wspinaczkę, po drodze wyprzedzając pozostałe 4 zespoły linowe, które tego dnia z pracownikami Mountain Freaks zdobywały Kazbek. Podczas tej wyprawy alpinista po raz pierwszy poczuł, że to właśnie chciałby robić - pomagać innym w zdobywaniu górskich szczytów. 

- Staram się zachęcać innych, by aktywnie spędzać czas, robić to, co się kocha i - co najważniejsze - stawiać sobie "cele", małe lub większe - opowiada. - Życie powinno być barwne, pełne kolorów, a my sami mu ich nadajemy.

Niejednokrotnie znajomi prosili go, żeby pełnił rolę przewodnika podczas wyjść w góry, by i oni mogli zaznać tych emocji, a także bezpiecznie pokonać drogę na szczyt. Dzięki temu wiele gór alpinista zdobył kilkakrotnie (m.in. austriackie Wildspitze 3768 m n.p.m. i Similaun 3606 m n.p.m.). Po czasie zdobywanie kolejny raz tego samego wierzchołka nie przynosiło już wcześniejszej euforii, którą pan Adrian odkrył na nowo, zdobywając szczyty ze znajomymi. Cieszyło go dostrzeganie ich radości i udzielały mu się ich emocje i zachwyt, a niejednokrotnie był też świadkiem ważnych, zmieniających życie wydarzeń - np. po zdobyciu Gran Paradiso (4061 m n.p.m.) we Włoszech dwójka jego współtowarzyszy zaręczyła się na wierzchołku góry.

Aby świadomie udzielać wskazówek niedoświadczonym wspinaczom, Adrian Krzyk ukończył wiele szkoleń wspinaczkowych i alpinistycznych. Najwięcej wiedzy zdobył jednak podczas własnych wypraw.

- Najcenniejsza jest praktyka, która czyni rozważnym - zaznacza. - Z moim doświadczeniem i zagranicznymi znajomościami jestem w stanie zorganizować, poprowadzić i opiekować się grupą oraz osobami indywidualnymi, które chciałyby zrealizować swoje marzenie o zdobywaniu górskich szczytów - dodaje. Na co dzień dba o kondycję biegając, jeżdżąc na rowerze, zaś w okresie zimowym biega na biegówkach i startuje w licznych zawodach biegowych. Jak podkreśla, w górskich wyprawach ważne jest także planowanie i odpowiednie przygotowanie, sprawdzenie warunków. Takie wyprawy nie odbywają się spontanicznie. 

Na Dachu Europy

Podobnie było też w przypadku ostatniej wyprawy, która przywiodła go na szczyt Mont Blanc. Pomysł zdobycia tej góry zrodził się już w sierpniu 2022 r., gdy Adrian Krzyk wspinał się na Ararat, położony na terytorium Turcji masyw wulkaniczny wznoszący się na wysokość 5137 m n.p.m. Podczas tej wyprawy zawiązała się przyjaźń i powstał plan kolejnej wspólnej wspinaczki, która doszła do skutku w lipcu tego roku. Wyprawę na Mont Blanc współtowarzysze rozpoczęli od rezerwacji miejsc w schroniskach położonych na zboczu góry. Bez zaświadczenia o zarezerwowanym noclegu nie można bowiem rozpocząć wspinaczki, a szlaki są dokładnie kontrolowane i sprawdzane. Pierwszego dnia wyprawy dotarli do schroniska Refuge de Tête Rousse (3167 m n.p.m.), zaś następny dzień rozpoczęli od trawersu przez niebezpieczny Żleb Śmierci, nazywany potocznie Kuluarem Rolling Stones - od spadających z góry kamieni i bloków skalnych. Kolejną noc spędzili w schronisku Refuge du Goûter (3815 m n.p.m.), skąd o poranku, 22 lipca, wyruszyli w stronę wierzchołka. Na szczyt Mount Blanc pan Adrian dotarł wraz z towarzyszami o godz. 12:20. Po kilku euforycznych chwilach i zrobieniu pamiątkowych zdjęć rozpoczęli ostatni, nie mniej niebezpieczny etap wyprawy - zejście w dół masywu.

- Każda dłuższa chwila na szczycie może skutkować odmrożeniami z powodu silnego wiatru i mrozu, więc staramy się pozostać tam jak najkrócej - wyjaśnia pan Adrian.

Alpiniści amatorzy nie posiadają za sobą zaplecza sponsorów, którzy finansują drogi, profesjonalny sprzęt. Jednak nawet dla profesjonalistów zabezpieczonych w kosztowną odzież, specjalnie zaprojektowaną do wspinaczki wysokogórskiej, warunki atmosferyczne panujące na tej wysokości dalekie są od komfortowych. Wszelkie niedogodności wynagradzają jednakże wspinaczom nieprawdopodobne wrażenia, zjawiskowe krajobrazy oraz cisza brzmiąca inaczej niż gdziekolwiek indziej.

Trzeba pokonać nie tylko własną słabość

- Mógłbym śmiało powiedzieć, że czas spędzony w górach jest niezwykłym, niewytłumaczalnym - przyznaje. - Doznawane wrażenia jest nawet ciężko opisać, bo dotyczą one nas samych... To, co się odbywa w nas, jakie refleksje nam towarzyszą, co z nimi robimy, jak je odkładamy... Chodzenie po górach to mój sposób na odpoczynek. To zmęczenie jest częścią drogi do celu, który stawiamy sobie, by po drodze na szczyt doznać refleksji

Zdobywanie Kilimandżaro, wznoszącej się 5895 m n.p.m. najwyższej góry Afryki leżącej w Tanzanii, przy granicy z Kenią, pokazało mu, że podczas drogi na szczyt człowiek walczy nie tylko z własnymi słabościami, ale także z wysokością i partnerami. Gdy im brakuje zapału i motywacji, człowiek staje przed dwiema opcjami - może zamknąć się na siebie i przeć do przodu, nie bacząc na innych lub starać się wspierać partnerów i ciągnąć ich w górę. 

Pan Adrian nie ukrywa, że - choć w górach najczęściej jest sam ze sobą - to zabiera ze sobą bagaż pozytywnych emocji i słów otuchy ze strony przyjaciół. Takie wsparcie jest niezbędne, ponieważ pomaga zachować czujność i pamiętać o pokorze na szlaku.

- Ważne są słowa wsparcia bliskich, przyjaciół, bo gdzieś to mamy w tych naszych głowach i w duszy, gdy wybieramy się ku nowej przygodzie. Wiemy, że ktoś pragnie, byśmy wrócili cali i zdrowi - opowiada pan Adrian. - Uważam, że za to należy im się zawsze słowo podziękowania i chwili dla podkreślenia tych naszych relacji. I nie powinniśmy bać się, czy wstydzić powiedzieć głośno: tęsknię, kocham, brakowało mi was. To niby tylko słowa, a dają tak wiele, tyle zmieniają... 

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
ReklamaHeimat
Reklama
ReklamaMaxima 2
ReklamaHelios
Reklama
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
umiarkowane opady deszczu

Temperatura: 5°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1011 hPa
Wiatr: 8 km/h

Ostatnie komentarze
J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Żeby tylko były dokładne informacje na tych tabliczkach.Data dodania komentarza: 25.11.2025, 06:39Źródło komentarza: W gminie pojawią się nowe tabliczki informacyjne. Turyści powinni być zadowoleni J Autor komentarza: Jerzy S.Treść komentarza: Kacper! Szczerze gratuluję pasji i zaangażowania w historycznych poszukiwaniach. Kontynuuj i rozwijaj zainteresowania związane z przeszłością swojej małej ojczyzny i pamiętaj: per aspera ad astra... Jerzy S.Data dodania komentarza: 23.11.2025, 14:52Źródło komentarza: 18-latek z Piotrówki publikuje unikatowe przedwojenne historie J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Przebudowa ulicy Dzierżonia w dzielnicy FosowskieData dodania komentarza: 17.11.2025, 07:54Źródło komentarza: Kto rządzi w inwestycyjnym wyścigu w powiecie strzeleckim? Oto ranking G Autor komentarza: SkinnyTreść komentarza: Akcja wygląda na ratowanie dopłat z kasy EU. Śpieszą się, bo rok się kończy. Ale i tak można było przecież za te pieniądze inne konieczne remonty wykonać. Te pewnie były zbyt skomplikowane aby je zakończyć jeszcze przed Bożym Narodzeniem.Data dodania komentarza: 4.11.2025, 10:10Źródło komentarza: Drogi po budowie ronda wyglądają jak po wojnie. Kto je naprawi? S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: "Objazd był wytyczony przez Kolonowskie i Ozimek, nie możemy odpowiadać za to, że kierowcy nie stosowali się do niego." - Możecie i odpowiadacie. To ZDW przeprowadził remont i jest odpowiedzialny za wszystko, co się z nim wiąże. Jak bierzecie hydraulika do domu na remont instalacji, to odpowiada on za wszystko, czy przy jego okazji zniszczy. Nie zrobiliście bypassu - to wy za to odpowiadacie. Wytyczyliście nierealny objazd na zasadzie dupochronu - to wy jesteście za niego odpowiadacie. Idziemy dalej - sprapraliście dobrą drogę Kolonowskie - Krasiejów: to wy za to odpowiadacie. Znaleźliście na drodze "mikropęknięcia" i zrobiliście z tego pretekst do przeprowadzenia niepotrzebnego remontu. W tym samym czasie na drodze Kolonowskie - Zawadzkie pęknięcia są już nie tylko mikro, ale i makro, droga zaczyna straszyć dziurami, a most na Małej Panwi tylko czeka, by się zawalić, ale tu remont nie jest potrzebny. W rezultacie zamiast dwóch dobrych dróg mamy teraz dwie spaprane. Na dodatek zabieracie się do remontu dobrej drogi Jemielnica - Piotrówka, kolejny przykład radosnej twórczości, gdzie wywalacie pieniądze w niepotrzebne inwestycje, a drogi, które naprawdę remontu potrzebują, stoją i czekają w kolejce na niewiadomo co. I to niestety wy, ZDW za to odpowiadacie.Data dodania komentarza: 30.10.2025, 08:09Źródło komentarza: Drogi po budowie ronda wyglądają jak po wojnie. Kto je naprawi? G Autor komentarza: SkinnyTreść komentarza: "Artoo-Detoo" ;-) (R2D2)Data dodania komentarza: 20.10.2025, 13:36Źródło komentarza: Od śląskiej godki do globalnej sławy. Synek z Raszowej podbija świat technologii
Reklama
Reklama