Gospoda miała kilka ciemnych i głębokich piwnic oraz przepastne strychy - więc kaczmourz ukrył uciekiniera w domu. Mężczyzna ten pochodził z Sosnowca i nazywał się Roman Kuśmierski.
Nawet Gestapo, przeszukujące wkrótce dom, go nie odkryło. Gestapo robiło często rewizję w gospodzie i masarni, sprawdzając, czy nie wykonuje się zabronionych wtedy ubojów własnych i czy masourz nie handluje na czarno. Kuśmierski wkrótce ucieka dalej, zostaje jednak aresztowany, o czym mówią jego wspomnienia spisane już po wojnie. Jest torturowany przez Gestapo w więzieniu w Mysłowicach, następnie przeniesiony do obozu Gross Rosen i Mauthausen.
Nagle krótko po zakończeniu wojny, gdy Kadłub znalazł się w granicach państwa polskiego, podjeżdża pod gospodę luksusowy Landauer, a w nim Roman Kuśmierski z towarzyszącą mu Niemką u boku. Informuje, że jest szefem Urzędu Bezpieczeństwa w Lądku-Zdroju. Mówi: „Pjetrze, jakby ci się krzywda działa, to daj znać”.
No to żona Petra, Johanna, mówi Kuśmierskiemu, że jej brat przetrzymywany jest w więzieniu w Strzelcach.
Kuśmierski biegnie do Petra i krzyczy: „Ty śpisz a twój szwagier uwięziony!”. Od razu jadą obaj do Strzelec i natychmiast uwalniają szwagra.
Peter Mross miał chyba sentyment do uciekinierów. Zaraz po wojnie bowiem ukrywa około dwa lata właściciela cegielni w Krasiejowie, Gawlika. Ale po tym, jak w jednym z pokoi gospody kwateruje się milicjant, Gawlik ucieka dalej.
Poniżej glejt wystawiony przez Kuśmierskiego na wypadek problemów. Na początku artykułu widnieje legitymacja Petra Mrossa uprawniająca do handlu bydłem.
Komentarze