Wniosek o umieszczenie tych słodkości na ministerialnej liście złożyli Maria i Franciszek Magoszowie, właściciele Cukierni Magosz z Krapkowic.
- W moim rodzinnym domu pączki nadziewało się przed ich smażeniem – mówi pani Maria. - Dzięki temu marmolada w środku miała jeszcze lepszy smak. Tak też robimy w naszej cukierni. Nasze pączki robione są na bazie starych przepisów i dobrej jakości składników, bez polepszaczy i konserwantów - zapewnia.
Pączki na Śląsku Opolskim znane są przede wszystkim pod nazwą kraple lub kreple. Na mniejsze mówi się krapliki. Nazwa ta pochodzi od niemieckiego słowa Krapfen. Historia tego słowa w języku niemieckim sięga XVI wieku, pochodzi od nazwiska kuchmistrzyni wiedeńskiej Cecylii Krapfen, która rozsławiła te smażone słodkości.
Tak o historii pączka pisał w 1927 roku Dziennik Berliński (nr.40/1927) - pisownia oryginalna:
W tak zwanych dobrych, starych czasach mąki białej nie był w stanie używać człowiek średnio zamożny. Ponieważ w środkowej Europie pszenicy nie uprawiano, mąka biała była rzadkością, a pieczywo z niej sporządzane ukazywało się tylko na stołach wielkich panów w postaci słodkich placków z mąki i miodu wypiekanych. Cukier sprzedawany był prawie na wagę złota, gdyż sprowadzany był aż z Indji i to w bardzo nieapetycznym stanie, jako syrop z trzciny cukrowej wydobywany. Nic więc dziwnego, że ciastka były wprawdzie bardzo pożądane, ale nie każdy mógł sobie na nie pozwolić. Dopiero wędrowni pasztetnicy włoscy rozpowszechnili w Europie ciastka, zasługujące na to miano; najlepiej naśladowali, a wkrótce prześcignęli ich w kunszcie wypiekania ciastek Wiedeńczycy, słynący od dawnych czasów ze swej dobrej kuchni. Wróćmy jednak do pączków, których początek zlewa się z ważną datą historyczną t. j. z r. 1683 ni mniej ni więcej, tylko z odsieczą Wiednia, z którą to datą się też łączy, powstanie pierwszej kawiarni. Wiedeńczycy opowiadają sobie, że pączki (zwane po nienrecku Krapfen), wypiekała pierwsza Cecylia Krapf, wdowa, której mąż padł podczas oblężenia Wiednia przez Turków. szukając zarobku, założyła ona sobie na krańcach miasta małą paszteciarnię - jak się to wówczas nazywało, rodzaj małej cukierenki, w której w obecności kupujących wypiekała na maśle małe, okrągłe ciasteczka, sprzedając je następnie po grajcarze. Ciasteczka te zyskały sobie wielki rozgłos u Wiedeńczyków, już wtedy zdaje się wielkich smakoszów, to też wędrowali całemi gromadami za miasto, aby się u pięknej Cesi raczyć "Krapfinami" jak wówczas smażone ciasteczka nazywano, urabiając nazwę od nazwiska ich twórczyni. Ciastka te niewiele miały wspólnego z leciutkimi tworami dzisiejszych czasów, mimo wszystko smakowały Wiedeńczykom i twórczyni ich wzbogaciła się, tworząc w różnych częściach miasta specjalne wypiekarnie pączków. Dopiero w 30 lat później - jak fama niesie paszteciarka ta spróbowała napełniać swoje ciasteczka cukrowanymi owocami, a gdy się jej to nadspodziewanie udało, posłała półmisek tych bardzo już wtedy popularnych "krapfinów", na dwór jednego z książąt austrjackich, gdzie się prawie odbywał bal karnawałowy.
Ciastka zyskały pełne uznanie i stały się odtąd uprzywilejowanym przysmakiem karnawałowym nie tylko w Wiedniu, ale i daleko poza jego granicami, można śmiało powiedzieć, w całym święcie, bo każdy karnawał musi mieć swoje bale, maski i pączki. Jak bardzo lubiane były pączki już dawno, świadczy fakt, że córka Marji Teresy, nieszczęśliwa Marja Antonina, wyjeżdżając do Francji, zabrała wraz z dworem swoim specjalistę pączkarza do wyrabiania pączków, których wówczas jeszcze we Fracji nie znano. W ten to sposób, rozpowszechniło się wypiekanie pączków w świecie. Nie można jednak powiedzieć, by ówczesne stwory podobne były do naszych dzisiejszych pączków i wątpię bardzo czy znalazłby u nas lubicieli. Każdy kraj wyrabiał je na swój sposób, to też mamy setki odmian pączków. Od delikatnych, jasno brązowych z białym pierścieniem wokoło, do szewskich pączków niemieckich, o których mówią żartownisie, że trzeba je naprzód przerzucić przez trzy kamienice, aż tak zmiękną, że się dadzą ugryźć. Prawdziwy pączek musi być tak lekki, aby ulatywał z półmiska z powodu przeciągu, kiedy się drzwi otworzy.
I takie pączki do dzisiaj najbardziej lubimy - puszyste, z aromatyczną marmoladą i polane klejącym lukrem!
Komentarze