Pierwotnie zawody ISDE (Międzynarodowe Sześciodniowe Mistrzostwa Enduro) miały odbyć się w roku 2020 we Włoszech. Z przyczyn wiadomych rywalizacja zawodników z różnych stron globu mogła dojść do skutku dopiero teraz. Polski Związek Motorowy wystawił czteroosobową reprezentację, która zajęła bardzo dobre, 11. miejsce. Dodatkowo w ściganiu w Rivanazzano (główna baza zawodów) mogły wziąć udział prywatne teamy, a wśród nich trzyosobowa reprezentacja strzeleckiego klubu Panda Racing.
Enduro nie jest w Polsce dyscypliną popularną, a szkoda – jest bowiem z pewnością bardzo widowiskowa. Polega na pokonywaniu w naturalnym terenie wyznaczonych odcinków. Wielu ludzi błędnie nazywa zawodników crossowcami, to ten sam kaliber błędu co pomylić kolarza szosowego z halowym.
We włoskich zawodach strzelecką drużynę reprezentowała trójka zawodników: Michał Kampa, założyciel stowarzyszenia, dla którego był to drugi start w ISDE, Jakub Orłowski, który walczył z czasem, w kwietniu doznał bowiem poważnego złamania nogi, mimo to w Rivanazzano wystartował oraz Adam Pluta – profesjonalista z krwi i kości.
Mistrzostwa trwały w sumie sześć dni, w ciągu których zawodnicy pokonali prawie tysiąc kilometrów! Tę imprezę porównuje się czasem z dużo bardziej popularnym Rajdem Dakar – to jednak zupełnie inny rodzaj jazdy motocyklem w terenie.
Ostatecznie SM Panda Racing zakończył rywalizację na 112. miejscu na 163 zespoły. Czwartego dnia strzelecki klub otrzymał trzy godziny kary za spóźnienie jednego z motocyklistów, które trwało zaledwie... jedną minutę.
Michał Kampa i Jakub Orłowski klasyfikowani zostali ponadto w klasie C1 (w zależności od pojemności oraz rodzaju silnika). Zajęli odpowiednio miejsca nr 122 oraz 131 (wśród 190 rywali). Adam Pluta w kategorii C3 był 92.
Cała trójka jest zgodna w jeszcze jednej kwestii: nie miejsca, a samo ukończenie tych morderczych zawodów było dla nich najważniejsze. Enduro to sport pochłaniający ogromne środki finansowe, dlatego klub cały czas jest otwarty na współpracę z różnymi podmiotami.
Komentarze