Jak tam u sąsiada?
W tych dniach często w rozmowach pojawia się temat związany stricte z tematyką agrarną – żniwa. Kto, gdzie, co posiał? Czy zebrał już plony? Czy pogoda będzie odpowiednia? Czy deszcz jeszcze czegoś nie zmarnuje? Czy skoszono już zboże, czy słoma została już zwieziona, a ziarna odnalazły swoje miejsce w spichrzach? I nie należy się temu dziwić. Broń, Boże! Mamy przecież już niemal połowę sierpnia. A jest to przecież czas będący w głowach naszych współobywateli kojarzony dwojako: raz, z rocznicą bitwy warszawskiej; dwa, z Wniebowzięciem.
Pierwszy wątek był poruszany często i gęsto w ubiegłym roku, była przecież okrągła rocznica zatrzymania ofensywy armii bolszewickiej na Wiśle, a następnie jej odrzucenie do naddnieprzańskiego matecznika.
Zapytano mnie kiedyś à propos bukietów, wiązanek, które niegdyś w każdej chacie robiły ołmy i babki. Pytanie będące tak naprawdę prośbą o wyjaśnienie tego zwyczaju i jego sensowności, także i dzisiaj.
Wzięcie do nieba
Sama uroczystość Wniebowzięcia Maryi jest jednym z najstarszych. Sięga bowiem czasów, gdy schyłek starożytności ścierał się z nieśmiałym początkiem średniowiecza. Powszechnie panowało mniemanie, że Jezus nie chciał pozwolić na to, by jego matka miała udział w umieraniu. Dlatego właśnie miał posłać aniołów, aby z ciałem i duszą zabrali Maryję do nieba. Teolodzy przerzucali się argumentami czy umarła i zmartwychwstała, czy może zasnęła i będąc w takim stanie opuściła ziemię. Wątek wydawał się kiedyś nieistniejący dla mieszkańców Opolszczyzny, ale dzisiaj może gdzieś jeszcze wypłynąć. Dlaczego? Ano dlatego, że coraz częściej naszymi sąsiadami są mieszkańcy zza wschodniej granicy, a będąc chrześcijanami wschodnimi, będą wyznawać tę drugą opcję (dlatego nazywają tą uroczystość Zaśnięciem Matki Bożej).
A może Zielna?
Wniebowzięcie jest elementem oficjalnej nazwy tego święta i odnosi się do tego, że Maryja była bierna wobec tego wydarzenia. Stroną aktywną był Bóg, bo to Jego mocą miała zostać zabrano do niebios. W naszej Ojczyźnie przyjęła się jednak jeszcze jedna nazwa tego święta. A jest wybitnie związana z kulturą agrarną. Chodzi o „Matkę Bożą Zielną”. Dla mniej zaznajomionych z archaizmami spieszę dopowiedzieć, że termin ten nie odnosi się wprost do koloru, ale do ziela, czyli najogólniej mówiąc (a właściwie pisząc) płodów rolnych. Jest to z kolei następstwo tego, że apostołowie przybywszy do miejsca, gdzie miało być złożone ciało Maryi, zastali już jedynie kwiaty.
Problematyka inkulturacji
Nie da się ukryć, że chrześcijaństwo zdało na 6 lekcję z inkulturacji. Zwyczaje obecne w społecznościach, gdzie przybywali misjonarze, bądź chrześcijanie żyli już od dawna, były żenione z chrześcijańskimi praktykami religijnymi. Nie ma to jednak związku z jakimś bezrefleksyjnym przeszczepianiem pogańskich zwyczajów na grunt chrystianizmu, ale uświęcaniem przestrzeni życiowej. Każda kultura i społeczeństwo żyje z płodów rolnych. Dlatego nie ma się co dziwić, jeśli etnografowie widzą w tych zwyczajach na przykład nawiązanie do rzymskich obchodów święta bogini Diany (co także świętowano w sierpniu). Kościół postanowił więc odpowiedzieć na potrzeby wiernych, którzy mieli pragnienie podziękowania za żniwa, ale i uświęcenia pierwocin płodów rolnych. Stąd mądrość ludowa przekazywała porzekadło: na Wniebowzięcie pokończone żęcie. Wite wieńce, które następnie przynoszono do świątyń były podziękowaniem dla Matki Jezusa za pomoc w ciężkiej rolniczej pracy, ale i za opiekę nad pracującymi oraz ich plonami.
Jak świętować?
Nieodzownym elementem świętowania są więc wieńce (i jest to wersja de luxe) lub bukiety (nazwijmy je... wersją standard). Z czego się składały? Tradycja nakazuje, by składały się z 7 lub nawet 77 ziół, kwiatów, zbóż (doskonale pamiętam z wakacji rozmowy między ciocią, a mamą, gdy te wiły takie wieńce i zastanawiały się, co jeszcze można do nich dodać). Jako fundamentalne ich składniki wskazuje się takie: rumianek (stosowany przeciwzapalnie, przyspiesza gojenie ran, przeciwbakteryjny), mięta (dolegliwości przewodu pokarmowego), melisa (łagodzi stany lękowe, stres, wzmacnia odporność organizmu, wzmaga koncentrację), bazylia (niweluje ukąszenia owadów, bezsenność, depresję), rozmaryn (łagodzi bóle żołądka), lubczyk (wspomaga pozbywanie się toksyn, działanie przeciwzakrzepowe) i nasturcja (przyspiesza gojenie świeżych ran, osusza rany z ropy). Oczywiście dysponujemy całym wachlarzem ziół, który można umieścić w takim bukiecie. A przecież jest to tylko fragment z przebogatej oferty bożej apteki. Swoją drogą, tak często lekceważymy mądrości ludowe, a przecież ci ludzie, żyjący w harmonii z przyrodą, potrafili wyciągać ręce po jej dobra.
Pogrzebmy jeszcze głębiej
Skoro jesteśmy już przy tej uroczystości to sięgnijmy również do innych zwyczajów. W niektórych rejonach obchodzi się coś, co nazwalibyśmy maryjną trzydziestką. Nie chodzi tu o wiek, bynajmniej. Wyjaśnieniem są kolejne święta maryjne, które obchodzi się w ciągu najbliższego miesiąca (15.08 – Wniebowzięcie Maryi; 08.09 – Narodziny Maryi; 12.09 – Imienia Maryi).
Niech będzie trochę wakacyjnie! We włoskiej Sienie tego dnia odbywa się święto palio, czyli wyścigi zaprzęgów konnych. Jest to pamiątka wyzwolenia miasta spod dominacji nieodległej Florencji. Miasto to, oddawszy się pod opiekę Maryi, zwyciężyło ciemiężyciela i uniezależniło się. Zwycięzca palio w nagrodę dostaje szarfę z wizerunkiem matki Jezusa.
I w końcu ostatni, typowo swojski zwyczaj. To święto było zakończeniem okresu żniwnego (o stosownym porzekadle wspomniałem już wcześniej). Dlatego też święcono nie tylko zioła i kwiaty skomponowane w bukiety i wiązanki, ale i zanoszono je na pola. Wierzono, że zioła te pomogą zachować rośliny od insektów, które z pewnością przyniosłyby klęskę w kolejnym roku. Warto zauważyć, że powszechnie praktykowano jedzenie gruszek, jabłek oraz innych owoców dopiero wtedy, gdy zostały już poświęcone. Swoją drogą, przypomina mi to zwyczaj, który pozwalał na zażywanie kąpieli w rzekach i jeziorach dopiero po uroczystości św. Jana Chrzciciela (ale o tym może jeszcze kiedyś).
A na koniec - Hildegarda z Bingen
Jak się okazuje praktyka ludowa około Wniebowzięcia jest bogata. I bardzo wiele mądrości z niej przemawia. Szkoda, że tak ochoczo o niej dzisiaj zapominamy chcąc wszystkie te zwyczaje i praktyki włożyć między bajki. Święcenie ziół podkreśla, że każdy z nas potrzebuje ozdrowieńczego działania, którego zasoby zostały złożone w skarbcu natury. Chrześcijaństwo, wbrew opinii małodusznych, wiele z nich przejęło i przekazało do naszych czasów. Koniecznie trzeba tu wspomnieć postać średniowiecznej mniszki, św. Hildegardy z Bingen, która przeżywa swoisty renesans, a przecież zajmowała się za życia zgłębianiem i systematyzowaniem wiedzy z zakresu ziołolecznictwa.
Może warto czasem z większą cierpliwością posłuchać opowiadań starszych? Być może niektóre historie będą nam opowiadali już po raz enty. Może tak często je słyszeliśmy, że sami lepiej bylibyśmy w stanie je opowiedzieć. Ale wśród tego wszystkiego znajdzie się i wiele nauk, których nigdy nie słyszeliśmy, a będzie w nich jeszcze więcej dobra dla nas.












Komentarze