W sobotę 31 października do Staniszcz Wielkich zajechał czerwony pickup z napisem „Straż” na drzwiach. To długo wyczekiwany wóz bojowy, który ma służyć strażakom przede wszystkim do ratownictwa wodnego i wysokościowego. Strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej w Staniszczach Wielkich mają sprzęt i przeszkolenie w tym zakresie, ale do tej pory mieli problem z transportem, przede wszystkim przyczepy z łodzią. Kiedy latem w Małej Panwi kajakarze wpadli do rzeki na progu wodnym w Staniszczach Małych, na ratunek musieli przyjechać straży z łodzią z Zawadzkiego, bo naszej nie było jak przewieźć...
Więcej taka sytuacja się nie zdarzy. Nissan navara stoi już w strażackim garażu. Wóz wyprodukowano w 2011 roku. Ma silnik diesla o pojemności 2,5 litra, napęd na cztery koła i 140 tysięcy przebiegu. Firma z Ciechanowa, która dostosowała go do potrzeb straży, zapewnia roczną gwarancję nie tylko na zamontowany osprzęt strażacki, ale też na sam samochód, w którym wymieniono rozrząd, płyny i przeprowadzono prace konserwacyjne. Auto jest mniejsze od standardowych wozów strażackich, ale sprawdzi się w wielu akcjach ratowniczych.
Wykonano je „na miarę”. Strażacy w pewnym momencie zawieźli do Ciechanowa cały sprzęt, który miał się znaleźć w wozie i firma pod te urządzenia przygotowała przegrody i schowki. Dzięki hojności sponsorów: osoby prywatnej, nadleśnictw Zawadzkie i Strzelce Opolskie oraz lokalnych firm udało się strażakom zebrać dodatkowe 14 tysięcy na doposażenie nowego wozu. Jest na nim torba ratunkowa ze sprzętem między innymi do tlenoterapii, agregat gaśniczy plecakowy, który pozwala efektywnie tłumić ogień przez około 15 minut, jest i piła na wysięgniku.
Wóz kosztował 80 tysięcy złotych, 60 tysięcy dała gmina, 20 strażacy, którzy odkładali te pieniądze przez lata. Zbierali złom i szkło, zrzekali się też ekwiwalentów i wypłacane im przez gminę środki trafiały na konto OSP.
Pierwszy plan na wykorzystanie auta (o il nie zajdzie konieczność podjęcia akcji ratunkowej), to ćwiczenia na wodzie. Łódka ze Staniszcz nie była wodowana od dwóch lat.
- Jesteśmy szczęśliwi, że mamy auto już u siebie - mówi Andrzej Czok, prezes OSP Staniszcze Wielkie. - Dzięki niemu i sprzętowi, który się na nim znajduje, będziemy mogli jeszcze sprawniej i skuteczniej pomagać ludziom, ratować ich życie i mienie.
Komentarze