W ubiegłym tygodniu kilka dni jesiennego deszczu spowodowało nagromadzenie się ogromnej ilości wody i sporo podtopień. Woda zalała kilka podwórek w Spóroku, Staniszczach Wielkich i Małych. Mała Panew w nocy z 14 na 15 października przekroczyła stany ostrzegawcze. To jednak nie rzeka okazała się głównym zagrożeniem, ale jak zwykle w ostatnich latach, woda spływająca z pól i lasów.
Mieszkańcy Staniszcz Małych, których posesje od lat są podtapiane jako pierwsze wspominają, że gdy zalało ich latem tego roku, gminni urzędnicy obiecali wysłać nakazy czyszczenia rowów do rolników.
- My byśmy chętnie wydali takie nakazy, ale to nie jest zadanie gminy - wyjaśnia wiceburmistrz, Konrad Wacaławczyk. - Zarówno w czerwcu, jak i teraz wysłaliśmy pisma do Wód Polskich, aby zajęły się tą sprawą - dodaje.
Konsekwencje wieloletnich zaniedbań będą się dawać coraz bardziej we znaki. Konrad Wacławczyk zwraca uwagę, że tym razem woda zebrała się po zaledwie dwóch dniach normalnego, jesiennego deszczu.
- 48 godzin opadów i połowa województwa opolskiego jest pod wodą - mówi. - To nie były nawalne opady, tylko normalne dla tej pory roku - podkreśla wiceburmistrz. - Narzekamy na suszę, ale gdy przychodzą opady, nie potrafimy tej wody prawidłowo zagospodarować. Konieczna jest odbudowa rowów od tych wpływających do rzeki, po te najmniejsze - dodaje.
Rowy są pozarastane, czasami wręcz celowo likwidowane. Kolejnym problemem są bobry i ich tamy. Gryzonie rozgościły się w rowie na przysiółku Granica i zabudowały tamtejszy przepust pod drogą.
Pomimo rozwoju technologii wydaje się, że aby ujarzmić wodę najlepiej zastosować stare sposoby. Doraźne pompowanie nie załatwi sprawy. Trzeba odbudować system melioracyjny. W tej sprawie muszą się jednak dogadać wszyscy właściciele gruntów...
Komentarze