Peru, leżące w zachodniej części Ameryki Południowej, to ogromne państwo, czterokrotnie większe od Polski, obejmujące wybrzeże Pacyfiku, Andy oraz fragment Amazonii. Takie usytuowanie sprawia, że kraj ma bardzo zróżnicowane warunki środowiskowe. Na wybrzeżu panuje suchy i łagodny klimat, w Andach jest chłodny i górski, a we wschodniej części kraju gorący i wilgotny, niemal równikowy.
Ksiądz Dariusz Flak pełnił swoją posługę misyjną przez blisko dwanaście lat (od października 2011 do marca 2023 roku), w Andach Centralnych, w diecezji Huancavelica. Objął tam parafię w Salcabamba, do której należały wioski znajdujące się na wysokości od 2500 do 4200 metrów nad poziomem morza. Dla porównania Rysy, najwyższy szczyt polskich gór, mają nieco ponad 2500 m n.p.m. W Peru panuje zatem zupełnie inny klimat, występuje zupełnie inna roślinność niż w Polsce.
- Nie ma tam za dużo drzew, tylko eukaliptusy rosną - mówi ks. Dariusz. - Ludzie nie znają więc świątecznej choinki.
Mimo ogromnych wysokości, zimno jest tylko nocą, w zależności od wysokości. Mieszkańcy gór bardzo rzadko widzą śnieg.
- Do 2500 m rośnie kawa, na 2800 rosną banany - opowiada duchowny, wskazując na ciepły klimat.
Święta w lecie? Europejczycy obchodzą Boże Narodzenie w czasie przesilenia zimowego. Jest to najkrótszy dzień w roku.
- Dopiero później odkryto nowe kontynenty. Nie zmieniono tej daty, nie będziemy przecież dwa razy świętować - śmieje się ksiądz.
Zamiast rorat - wakacje
Nie tylko klimat i pora roku różnią święta w Peru od tych w naszym kraju.
- Przygotowanie do świąt jest całkowicie inne, nie ma rorat. Adwent niczym się nie różni od innych okresów w roku - mówi ks. Dariusz Flak, dodając, iż w niektórych parafiach, gdzie jest czczone Dzieciątko Jezus, pojawiają się nawet fiesty, coś, co możemy nieco porównać do naszego odpustu ku czci Dzieciątka. Nie jest to jednak normą. - Wszystko zależy od miejscowości - zauważa duchowny.
Nie oznacza to jednak, iż początek grudnia jest okresem, w którym kapłani nie mają wiele pracy. W Peru kończy się rok szkolny, zaczynają wakacje. Wtedy też mają tam miejsce pierwsze Komunie święte, które również są niemałym wydarzeniem dla rodzin i parafii.

Zamiast choinki, w domach andyjskich chrześcijan można znaleźć inscenizację bożonarodzeniową. Nie jest to typowa szopka, jaką znamy, ustawiona gdzieś na półce czy regale. W wielu domach zajmuje ona cały róg pokoju, cały duży stół, na którym, np. na mchu przyozdobione światełkami stoją postacie Świętej Rodziny. Jest to eksponowane i dobrze widoczne. Co ciekawe, figurki w takiej stajence, a zwłaszcza Pan Jezus, są często przekazywane z pokolenia na pokolenie i stanowią rodzaj rodzinnego skarbu.
Tort i fajerwerki
Zupełnie inaczej wyglądają też same święta.
- Nie ma czegoś takiego jak Wigilia rozumiana w naszym polskim, europejskim znaczeniu. Jest Msza święta wieczorem dwudziestego czwartego grudnia. Po niej zaczyna się uroczysta kolacja. Świętowanie trwa całą noc, aż do rana - mówi kapłan. - Po Mszy, która często odprawiana jest około godziny 22.00, ludzie udają się do swoich domów na wieczerzę, rozpoczynającą się o północy. Nie znajdziemy na niej barszczu, karpia czy pierogów z kapustą i grzybami. Jest hucznie i obficie (na tyle, na ile mogą pozwolić sobie rodziny). Na stole królują potrawy mięsne. Jest wieprzowina, kura, a przede wszystkim indyk. Najczęściej pojawiają się co najmniej trzy różne dania mięsne.
Wydarzenie trwa przez całą noc. Po kolacji serwowane są się inne specjały w tym słodkości, łącznie z tortem i gorącą czekoladą.
- To w końcu urodziny Pana Jezusa - wyjaśnia z uśmiechem kapłan.
Co ciekawe, na stole nie może zabraknąć włoskiego panettone, czyli świątecznej babki drożdżowej z bakaliami, często z wierzchu polanej czekoladą lub lukrem. Jak ten wypiek wywodzący się z regionu Lombardii i Mediolanu trafił w Andy? To doskonały przykład pozytywnego przenikania się kultur. Ciasto trafiło do Peru w XIX wieku wraz z włoskimi emigrantami, którzy zabrali z Europy również swoje bogate tradycje kulinarne. Początkowo babkę tę piekli i jedli Włosi, z czasem jednak - za sprawą jej walorów smakowych - przyjęli ją tubylcy. Gdy za jej wypiek zabrali się też peruwiańscy piekarze, przepis zmodyfikowano tak, by dopasować go do lokalnych gustów i składników. Babka z czasem stała się taką samą częścią tradycji Bożego Narodzenia, jak u rodowitych Włochów, którzy również nie potrafią sobie wyobrazić świąt bez niej.
- Podobnie zresztą w Peru jest z chińską kuchnią, całkowicie nieperuwiańską, ale za sprawą napływu chińskich robotników w XIX wieku można ją spotkać w niemal każdym miasteczku - zauważa ksiądz.
W peruwiańskich domach na bożonarodzeniowym stole pojawia się alkohol. Nie są to mocne trunki, najczęściej wina, którymi o północy wznosi się toast za Nowonarodzonego.
- U nas, w Polsce czy Europie, nie ma takiego konkretnego, bezpośredniego przeżywania narodzin Jezusa. Święta obchodzimy bardziej duchowo, podczas gdy oni mają świadomość, że skoro Pan Jezus jest tu, to naprawdę jest obecny wśród nich i dlatego świętują Jego narodziny jak urodziny członka rodziny - przy wspólnej kolacji, torcie i toaście - wyjaśnia kapłan.
W wielu miejscach z okazji urodzin Jezusa w powietrze wystrzeliwane są fajerwerki. Ma być głośno i radośnie.
On jest członkiem rodziny
- Peruwiańczycy mają zupełnie inne podejście do wiary i osoby Pana Jezusa. Dla ludzi Andów Jezus jest jednym z nich. Jeśli oni chcą Go uczcić, trzeba to zrobić tak jak czci się osoby, które się kocha, które są bliskie sercu. W Polsce zaś jest to trochę wyciągnięte ponad codzienność. Mamy zupełnie inną duchowość, dlatego typowe porównywanie się jest wyjątkowo trudne - mówi ks. Flak. - Płynie z tego też dla nas pewna nauka. Warto się bowiem zapytać samego siebie, czy my Pana Jezusa nie postawiliśmy tak wysoko na piedestale, że straciliśmy Go z perspektywy naszego codziennego życia. Dla Peruwiańczyków jest to bowiem proste. Jezus jest z nimi na co dzień, jest jednym z nich. Świętują więc tak, jak byłby to ich bliski krewny. Bóg-Człowiek jest więc częścią ich rodzin. Co też niesie ze sobą pewien piękny przekaz, ludzkiego aspektu boskości Zbawiciela - dodaje.
Tę bliskość Jezusa widać również w tamtejszych kolędach i pastorałkach. Pomiędzy polską, bogatą tradycją śpiewania i grania kolęd, a tą peruwiańską istnieje przepaść.
- Nasze rodzime utwory są dużo bardziej rozbudowane, uduchowione, ukierunkowane na boskość Pana. Są również dużo bardziej tkliwe w swoim wydźwięku. Peruwiańskie kolędy są płytsze treściowo, bardzo mało odnoszą się też do tajemnicy boskości samego Pana Jezusa. Wiele naszych kolęd mówi o trudzie narodzin, o stajence, że taka licha, że Matka Boża mierzy się z przeciwnościami... są ckliwe, mają poruszyć nasze serce i sumienie. A tam akcent postawiony jest na radość narodzenia - na to, że Bóg do nas przyszedł - opowiada ksiądz.
Co z prezentami?
Święta w Peru, tak jak u nas, to czas dawania prezentów.
- W Andach, pomimo biedy, robi się wszystko, by również się nimi obdarowywać. Ważne jest zwłaszcza, by każde dziecko otrzymało jakiś upominek. Dlatego też nie tylko rodzice, ale również wspólnoty parafialne czy bogaci ludzie, którzy kiedyś mieszkali na tych terenach, wracają do wiosek, z których się wywodzą, i robią tak zwaną Chocolatadę dla miejscowych - mówi ks. Dariusz Flak. - Zgłaszają w parafii, że przyjadą do danej wioski z gorącą czekoladą, panettone i jakimś prezentem dla każdego dziecka. Nie są to drogie podarki. Biorąc jednak pod uwagę tamtejsze warunki i to, że w wielu biednych rodzinach może to być jedyny prezent dla malucha, to takie akcje odbywające się na głównym placu miasteczka, wsi są bardzo ważne dla lokalnej społeczności. Podkreślają one bowiem poczucie wspólnoty i troski o najsłabszych. Takiemu wydarzeniu, odbywającemu się kilka dni przed świętami, często towarzyszą dodatkowe atrakcje: koncerty kolęd czy gry i zabawy dla dzieci.

Kultura radości
Jak widać, Boże Narodzenie w Polsce i Peru różni się praktycznie wszystkim - z wyjątkiem rodzinnego, wspólnotowego charakteru. Co moglibyśmy zaczerpnąć od Peruwiańczyków?
- Na pewno akcent położony na radość, że Pan Jezus się rodzi, że rodzi się ktoś bardzo konkretny, a nie jakaś idea gdzieś wysoko postawiona - mówi kapłan. - Mam wrażenie, że my przez tę ckliwość i przez to, że przez wieki skupialiśmy się na boskości Jezusa, trochę utraciliśmy tę realność, że Pan Jezus rzeczywiście przyszedł i że Boże Narodzenie powinno być dla nas czasem ogromnej radości i wdzięczności, a nie wzruszania się wielką ofiarą, jaką dla nas zrobił Bóg. Ofiara jest na krzyżu, a tu powinna być radość...
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!












Komentarze