Armin Ernst jest studentem Politechniki Wrocławskiej, który od wielu lat buja w obłokach, a właściwie – w kosmosie. Ten młody człowiek, studiujący architekturę, sięga swoim wzrokiem o wiele dalej niż wykłady i kolokwia. Swoją edukację łączy z pasją odkrywania zagadek kosmosu i wciela swoje marzenia w rzeczywistość.
Strzelczanin został analogowym astronautą. Był członkiem 6-osobowej załogi w Lunares Research Station, kiedy to, podczas dwutygodniowej misji, pełnił rolę oficera komunikacyjnego. Jego jednostka „wylądowała” w Kraterze Peary’ego na północnym biegunie Księżyca, by tam przeprowadzić serię badań i eksperymentów, zarówno wewnątrz stacji badawczej, jak i na powierzchni Srebrnego Globu.
Armin w ramach misji Hephaestus współpracował z piątką ekspertów z całego świata. Dbał o łączność, a także tworzył modele do druku 3D, w tym elementy kombinezonów dla astronautów. Polak drukował więc wszystko, co było potrzebne astronautom do działania, a czego nie mogli zabrać ze sobą na misję.

Dlaczego mówi się o „analogowym” astronaucie? W 42. misji w LunAresie, w której brał udział, działania – podobnie jak wszystkie wcześniejsze – odbywały się na Ziemi, w specjalistycznym ośrodku zlokalizowanym w Pile. W tym miejscu od lat prowadzone są liczne badania z zakresu medycyny, psychologii czy współpracy astronautów ze sztuczną inteligencją. Testowane są tam projekty, rozwiązania i schematy działań, które później mogą być wykorzystane na orbicie lub np. Księżycu. Dlatego też wszystko, co dzieje się w placówce, powinno być jak najdokładniej odwzorowane – musi być analogią do tego, co ma miejsce w próżni. Stąd właśnie owa nazwa.
To nie wszystko. Armin Ernst jest również członkiem Projektu Scorpio. Grupa ta wróciła rok temu z Australii ze złotym medalem zdobytym na zawodach łazików. Ich konstrukcji, jako pierwszej w historii konkursu, udało się uzyskać czystą wodę z „księżycowych gruntów” Australii.
Na tym jednak nie koniec. Armin Ernst prowadził też serię wykładów dla zagranicznych studentów o roli Polaków w podboju kosmosu. Brał udział w U!Talks w Barcelonie, gdzie opowiadał o sukcesach i działalności kół naukowych na Politechnice Wrocławskiej. Do tego Armin Ernst jest członkiem Rady Studentów przy Prezesie Polskiej Agencji Kosmicznej. Na początku października zamienił brzydką i deszczową pogodę w Polsce na australijskie słońce, by wziąć udział w Międzynarodowym Kongresie Astronautycznym. Wyjazd ten odbył się pod patronatem starosty strzeleckiego. Oprócz tego strzelczanin jest członkiem Senatu Politechniki Wrocławskiej i Samorządu Studenckiego tej uczelni. Niedawno wrócił z Grenoble, we Francji, gdzie uczestniczy w warsztatach „Space&Tech”.
Jak na to wszystko znajduje czas? Skąd zamiłowanie do kosmosu? Zapytaliśmy.
Rozmowa z Arminem Ernstem
Grzegorz Gasz: Skąd wzięła się Twoja fascynacja kosmosem?
Armin Ernst: Zawsze mnie ciekawiła astronomia, to, co nieznane. Uwielbiałem uczyć się historii, pasjonowała mnie epoka wielkich odkryć geograficznych. I tak poniekąd jest teraz z astronomią. Możemy spojrzeć przez teleskop i jest duża szansa, że odkryjemy coś nowego, nieznanego. Sama wizja tego nieznanego zawsze była dla mnie niesamowicie ciekawa. Duże znaczenie miało też to, że w domu leciał Discovery Science i na jego programach w dużej mierze się wychowałem. To one wzbudziły we mnie ciekawość świata i chęć do nauki.
Jak ważne jest dla Ciebie wsparcie bliskich? Czy rodzina od początku wierzyła w Twoje „kosmiczne” marzenia?
– Mam kochanych rodziców i zawsze mnie wspierali. To wsparcie bliskich było i jest, dlatego też staram się stawiać rodzinę na pierwszym miejscu, jest ona dla mnie priorytetem.
Masz wrażenie, że żyjesz na większych obrotach niż Twoi rówieśnicy? Czy czasem brakuje Ci zwykłej studenckiej beztroski?
– Trochę tak, ale nie robiłbym tego wszystkiego, gdyby nie sprawiało mi to frajdy. Poza tym to jest takie środowisko, które samo się napędza. Przebywam z ludźmi, którzy robią świetne rzeczy, do których człowiek chce się przyłączyć. Lubię słuchać osób, które są mądrzejsze ode mnie, lubię zdobywać wiedzę, uczyć się od nich. Owszem, czasu jest mało. Niekiedy sam zastanawiam się, jak to się udaje, ale potem przypominam sobie, że są osoby, które robią ode mnie jeszcze więcej.
Oprócz tego, iż zajmujesz się kosmosem, studiujesz architekturę. Czy zdarza Ci się, że Twoja pasja koliduje z nauką? Jak radzisz sobie, gdy musisz wybrać między projektem a zaliczeniem?
– Staram się, by moja pasja, moje wyjazdy nie kolidowały z nauką. Na szczęście dużo rzeczy dzieje się weekendami. Owszem, czasami było ciężko, ale wszystko zdawałem, mam dobre oceny, dostaję stypendia... Mam też wsparcie ze strony uczelni. Wykładowcy rozumieją, co robię, jakie to ma znaczenie i mogę liczyć na wsparcie od prowadzących, chociaż oczywiście na minimalnej liczbie zajęć muszę się pojawić. Tak samo kolokwia i egzaminy trzeba zdawać. Czasem mało się śpi, ale to już taki urok studiów.
Masz momenty zwątpienia albo zmęczenia? Co wtedy pomaga Ci odzyskać motywację?
– Pomagają znajomi. Jest zawsze z kim porozmawiać, to jest mega przyjemne i budujące. W przypadku spraw naukowych, porażki zawsze mnie napędzają, by spróbować jeszcze raz, może zrobić coś inaczej, lepiej, nauczyć się na błędach.
Zrealizowałeś już wiele rzeczy, o których inni tylko marzą. Co daje Ci największą satysfakcję: nagrody, wyjazdy, a może samo odkrywanie?
– Większość rzeczy, które zrobiłem, których dokonałem to nie tylko moje sukcesy. Za znakomitą większością z nich stoją zespoły, których byłem członkiem, czy to jako lider, czy jako zwykły członek. Co dało mi największą satysfakcję? Gdy pierwszy raz, rok temu, dostałem Nagrodę Rektora. Był to dla mnie bardzo intensywny rok. Wyróżnienie to było bardzo nobilitujące.
Czy jest coś, z czego musiałeś zrezygnować, żeby realizować tę pasję?
– Przede wszystkim ze snu, bo rzadko się wysypiam (śmiech – red.). Co jeszcze? Często z wolnego czasu i spotkań ze znajomymi na przysłowiowym piwie. Mało też, z braku czasu, jeździłem do domu, co było dość przykre.
Jak odpoczywasz po intensywnych projektach? Potrafisz w ogóle „wylądować” na Ziemi i oderwać się od kosmosu?
– Odpoczywam jak śpię. Niekiedy są takie momenty, że człowiek jest tak zmęczony, że traci energię do robienia czegokolwiek. Czasem jest mi głupio, że czegoś nie zrobiłem i kogoś mogłem tym zawieść. Ale tak, czasem odpoczywam właśnie idąc spać, czasem lubię pojeździć na rowerze, ale nie mam jakiejś jednej metody, sposobu na odpoczynek. Niekiedy też lubię po prostu wyłączyć telefon i być offline, to bardzo pomaga.
Czy uważasz, że Polska ma szansę odegrać większą rolę w podboju kosmosu?
– Według mnie tak i to już widać. Jest dużo firm, między innymi z Wrocławia, które podpisują kontrakty międzynarodowe na dostawę optyki do satelitów. Na AGH w Krakowie otwiera się Wydział Technologii Kosmicznych i to jest pierwszy taki wydział w naszej części Europy. My w Polsce mamy taki kompleks, że uważamy, że jesteśmy daleko w tyle za innymi krajami, ale jeśli komuś spoza Europy, ze świata nauki, mówi się, że jest się z Polski, to dla niego jest to takie samo “wow” jak byśmy byli z Niemiec czy Francji. Oni wiedzą, że Polska to jest marka, że mamy świetnych uczonych. Mamy więc jako kraj zadatki, by odgrywać coraz większą rolę w eksploracji kosmosu
Jak widzisz siebie za 10 lat: bardziej jako architekta, naukowca, a może faktycznie astronautę?
– Nie lubię mówić o swoich planach. Wolę opowiadać o tym, co już zrobiłem lub o tym, co robię. Generalnie chciałbym nadal rozwijać się na uczelni. Innym moim celem jest zostanie space architektem (architektem branży kosmicznej). Dla osób po architekturze jest bowiem nisza w branży kosmicznej. Co więc konkretnie będę robił za 10 lat? Tego nie wiem, ale nadal chciałbym się obracać w tym „space’ie”, bo widzę w nim duże możliwości do rozwoju i działania.
Na koniec pytanie, którego nie można nie zadać, gdy mówimy o kosmosie i o kwestiach z nim związanych. Czy uważasz, że gdzieś tam jest jeszcze życie?
– Z czystej statystyki wynika, że gdzieś musi być, więc tylko trzeba czekać aż w końcu uda się z nimi porozumieć. Ja i większość osób z tego środowiska wierzymy i czekamy z niecierpliwością na to, by się udało nawiązać kontakt z panem Spockiem ze Star Treka (śmiech – red.).
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!












Komentarze