Druzgocący raport GUS
Główny Urząd Statystyczny przedstawił niedawno raport dotyczący dzietności w Polsce. Dane jasno pokazują, że nasz kraj wyludnia się, a liczba zgonów znacznie przewyższa liczbę urodzeń.
Widać to bardzo dobrze w powiecie strzeleckim, liczącym ponad 70 tysięcy mieszkańców. W pierwszym półroczu 2025 roku zawarto jedynie 60 ślubów. Na świat przyszło 210 dzieci, natomiast zmarło 436 osób. To oznacza ujemny przyrost naturalny na poziomie -6,4 osoby na 1000 mieszkańców.

Najbardziej niepokojąco sytuacja wygląda w gminie Kolonowskie, gdzie na 1000 mieszkańców umiera ponad 17 osób. Przekłada się to na ujemny przyrost naturalny sięgający prawie 14 osób.
Najlepsza sytuacja demograficzna jest w gminie Izbicko, w której jako jedynej w powiecie udało się osiągnąć dodatni bilans demograficzny. Przyrost jest jednak minimalny i wynosi jedynie +0,8 na 1000 mieszkańców.
Coraz mniej ślubów, coraz mniej dzieci
Na niską dzietność wpływa również liczba zawieranych małżeństw. W gminie Strzelce Opolskie, w ciągu pierwszego półrocza odbyły się 24 śluby. Może się wydawać, że to dobry wynik, ale tylko pozornie. W przeliczeniu na 1000 mieszkańców daje to zaledwie 1,7 małżeństwa.
Dla porównania - w gminie Kolonowskie wskaźnik ten wynosił 0,7. Widać więc wyraźnie, że tam, gdzie małżeństw jest mniej, również rodzi się mniej dzieci.
Jako społeczeństwo wciąż jesteśmy w dużej mierze tradycyjni - około trzech czwartych dzieci w Polsce przychodzi na świat w związkach sakramentalnych. Kiedy więc maleje liczba ślubów, spada także liczba urodzeń.

Na problem nakłada się również rosnący wiek nowożeńców. W ostatnich trzech dekadach (1993-2020), wiek statystycznej pary młodych przesunął się o pięć lat w górę. Obecnie w województwie opolskim średni wiek panny młodej to 29 lat, a kobiet rodzących pierwsze dziecko - 28 lat.
Studia, kariera, pieniądze
Dlaczego młodzi ludzie coraz później się pobierają, a ślubów jest coraz mniej? Nie ma jednej przyczyny. To wynik zmian społecznych i kulturowych, które w ostatnich dekadach całkowicie przeobraziły model życia rodzinnego.
Coraz więcej osób stawia na samorealizację. Najpierw chcą zdobyć wykształcenie, znaleźć stabilną pracę, kupić mieszkanie i osiągnąć niezależność finansową. Dopiero potem myślą o małżeństwie i dzieciach.
Do tego dochodzi dłuższy okres nauki - studia i początki kariery zawodowej wydłużają czas, w którym pary nie decydują się na formalizację związku.
- Dzieci? Na pewno nie teraz - mówi pani Kasia ze Strzelec Opolskich. - Dzieci muszą mieć gdzie mieszkać, muszą mieć dostatnie życie, a do tego potrzebne są pieniądze. Na chwilę obecną odkładamy z narzeczonym na ślub. Musimy też znaleźć mieszkanie. Dzieci to wydatki, to i lepsza praca by się przydała. Więc teraz na pewno nie.
Podobnie myśli wiele par z naszego powiatu. Późniejsze decyzje o ślubie i rodzicielstwie przekładają się zaś na coraz niższą dzietność. W pierwszym półroczu tego roku w powiecie strzeleckim urodziło się 6 dzieci na 1000 mieszkańców. W skali kraju wskaźnik dzietności kobiet spadł do 1,16 dziecka - znacznie poniżej poziomu zapewniającego zastępowalność pokoleniową.
Puste sale i puste szkoły
- Rzeczywiście, sytuacja w branży uległa zmianie. Pary młode coraz rzadziej planują śluby z rocznym czy dwuletnim wyprzedzeniem - dziś decyzję podejmują często zaledwie pół roku wcześniej. Liczby organizowanych ślubów i wesel trudno porównywać z okresem sprzed dwóch-trzech lat, ponieważ był to czas pandemii, a więc wyjątkowy. Jeśli jednak spojrzymy na sytuację sprzed COVID-19, widać, że obecnie odbywa się mniej uroczystości - mówi Michał Szrajber, fotograf ślubny.
Z pozoru może się wydawać, że brak ślubów i narodzin to jedynie kłopot właścicieli sal weselnych czy salonów z odzieżą ślubną. W rzeczywistości problem ma znacznie większy zasięg i dotyka nas wszystkich, chociaż często nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy.
Ujemny przyrost naturalny to bowiem nie tylko starzejące się społeczeństwo, ale także poważne skutki gospodarcze i społeczne, które wszyscy odczujemy.
Brak rąk do pracy
Gdy liczba osób w wieku produkcyjnym maleje, pracodawcy zaczynają mieć problem z obsadzeniem stanowisk. Z jednej strony to dobra wiadomość dla pracowników - łatwiej znaleźć zatrudnienie. Z drugiej jednak - przedsiębiorstwa produkują mniej, a budżety samorządów tracą wpływy z podatków PIT i CIT.
Mniej pieniędzy oznacza ograniczone możliwości finansowania budowy dróg, remontów, wydarzeń kulturalnych czy lokalnych inwestycji.
- Po stronie samorządu kurcząca się baza podatkowa i rosnący udział wydatków opiekuńczych wypychają inwestycje oraz utrudniają domknięcie wkładu własnego do projektów, co pogarsza atrakcyjność inwestycyjną i napędza spiralę odpływu (mieszkańców do innych regionów - przyp. red.) - stwierdził licencjonowany przez KNF ekspert finansowy Adam Kaczmarek.
Rosnąca presja na służbę zdrowia
Starzejące się społeczeństwo to także większe obciążenie systemu ochrony zdrowia. Już dziś część naszych mieszkańców uskarża się na długie kolejki do lekarzy. W przyszłości może być gorzej. Osoby starsze potrzebują bowiem większej opieki medycznej niż młode. Starzejące się społeczeństwo z niską dzietnością oznacza, iż z jednej strony pacjentów będzie więcej, a młodych zastępujących lekarzy i pielęgniarki odchodzących na emeryturę będzie mniej.
Zamykane szkoły i odpływ młodych
Brak dzieci to bezpośrednie zagrożenie dla szkolnictwa. Mniej uczniów to mniej klas, a więc i mniej godzin pracy dla nauczycieli. W wielu gminach w Polsce szkoły już teraz łączą oddziały lub są zamykane z powodu braku uczniów. Unaoczniają to doskonale opuszczone, zamknięte szkoły na wsiach naszego powiatu, jak na przykład szkoła podstawowa w Kalinowicach.
Brak odpowiedniej bazy edukacyjnej powoduje odpływ młodych rodzin do większych miast, gdzie oferta edukacyjna jest bogatsza, a to tylko pogłębia problem wyludniania w rejonach takich jak nasz.
Gospodarka i finanse pod presją
Ujemny przyrost naturalny wpływa także na sytuację gospodarczą i finansową mieszkańców. Wyludniające się gminy tracą na atrakcyjności inwestycyjnej, co może odbić się nawet na zdolności kredytowej tamtejszych społeczności.
- Starzenie się i ubytek ludności obniżają popyt na nieruchomości i usługi, co przekłada się na niższe wyceny i gorszą płynność rynku: banki odpowiadają ostrożniejszym LTV, wyższą marżą ryzyka i mniejszą ilością udzielanych kredytów. Przy wysokich kosztach stałych infrastruktury (wodociągi, ciepło, energia, drogi), mniej odbiorców oznacza wyższe taryfy jednostkowe, a we wspólnotach mieszkaniowych - narastający "dług techniczny" i spadek wartości budynków. Patrząc szerzej, wchodzimy w okres rekordowo niskich urodzeń i bardzo głębokiego ubytku naturalnego, co będzie jednym z kluczowych wyzwań rozwojowych najbliższych lat - mówi Adam Kaczmarek.
Nie wszystko stracone
Choć dane GUS i prognozy demograficzne nie napawają optymizmem, warto pamiętać, że to nie statystyki, lecz ludzie tworzą przyszłość tych ziem.
Każde narodziny i każde młode małżeństwo, które decyduje się zostać w powiecie strzeleckim, to małe zwycięstwo nad niekorzystnym trendem.
Być może rozwiązaniem nie są kolejne rządowe programy z dopiskiem "plus", ale tworzenie miejsc, w których naprawdę chce się żyć, pracować i wychowywać dzieci. Bo dopóki w małych miejscowościach wciąż słychać dziecięcy śmiech - dopóty nie wszystko jest stracone.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!












Komentarze