Wydarzenie miało miejsce w kościele Wszystkich Świętych w Raszowej. Mówiono o trudach 1945 roku (czas Tragedii Górnośląskiej) i lat poprzednich, a także wspomniano – w słowno-muzycznym misterium – ofiary Tragedii Górnośląskiej oraz II wojny światowej. Wybrzmiało 171 nazwisk poległych mieszkańców Raszowej.
– Bardzo zaskoczył mnie odbiór – niezwykle pozytywny oraz pełen wzruszenia i zrozumienia. Otrzymałam mnóstwo dobrych słów i wiadomości. To pokazuje, jak ważne było, aby ta historia, choć tragiczna, wybrzmiała głośno i publicznie – mówi Monika Twardoń. – Nasi przodkowie przez lata musieli milczeć, więc jesteśmy im to winni.
„(...) Jeszcze dzisiaj przeżywam to, co było wczoraj. Brak mi słów, żeby opisać, co czuję, chociaż dużo tych historii już znałam z Twoich wcześniejszych wypowiedzi, to wczoraj emocje były duże. (...) Długo to niedzielne popołudnie zostanie w mojej pamięci”, „To była niezwykle przejmująca i ważna lekcja historii. Historii, której próżno szukać w podręcznikach. Dziękujemy”, „(...) To wspaniałe, że spisuje pani te wszystkie historie. Takie świadectwa trzeba ocalić od zapomnienia (...)” – między innymi takie wiadomości otrzymała pani Monika.
Pasjonatka historii w ramach projektu „Tragedia Górnośląska w miejscowości Raszowa (gmina Leśnica) – fakty, mity i ich recepcja” przygotowała i opublikowała kilkanaście artykułów o dramatycznych wydarzeniach i losach, które spotkały mieszkańców miejscowości. Bazowała na źródłach niemieckojęzycznych, przekładając je na język polski, archiwach oraz opowieściach i wspomnieniach, które zebrała podczas wywiadów.
– Raszowa była jedną z miejscowości w naszej okolicy, które zostały najbardziej dotknięte działaniami Armii Czerwonej – mówi. – Nie ma niestety wiarygodnych statystyk. W źródłach mamy wielką rozbieżność danych dotyczących zniszczeń – podają, że żołnierze Armii Czerwonej spalili od 50 do 80% wsi.
Dochodziło do mordowania cywilów, plądrowania i podpalania budynków, gwałtów kobiet i terroryzowania mieszkańców.
– Były to przeżycia tak straszne i przerażające, że opisując je, nieraz docierałam do granic języka. Brakuje słów, by oddać to, co się wydarzyło. W relacjach świadków naocznych często pojawiały się frazy: „tygo nie doł se opisać”, „to niemożliwe, co my przeżyli”, „to je unmoglich, co my przeszli” – opowiada Monika Twardoń. – Przygotowując plan projektu, zakładałam, że nie będę opisywać gwałtów. Ten temat mnie przeraża i przerasta. Nie dało się go jednak uniknąć. Nikogo nigdy o gwałty nie pytałam. Były jednak zjawiskiem tak powszechnym, że każdy z moich rozmówców prędzej czy później coś na ten temat zaczynał mówić...
Jak podsumowuje, projekt był dla niej cenną lekcją historii, ale i czasem refleksji.
– Wiele spotkań z mieszkańcami zaczynało się od wspomnień, notatek, dat i zdjęć, a kończyło na pięknych rozmowach o życiu. Wiele razy słyszałam też, że to się nie może więcej wydarzyć! Słyszałam te słowa od osób, które doświadczyły tragedii osobiście, ale również od potomków, którzy musieli dorastać bez ojca, bez matki, bez rodzeństwa. Gdy pytałam o zgodę na publikację tych historii, spotykałam się z przychylnością: „napisz to, dyć to wszystko prołwda”.
Artykuły pani Moniki znajdziemy i przeczytamy na stronie www.apokalipsawraszowej.wordpress.com. Warto tu zajrzeć, aby odkryć ważną część historii i zmierzyć się z tym, co przeżyli nasi przodkowie. Jak zapowiada autorka, seria będzie kontynuowana.
– Nie dało się zebrać tych wszystkich losów w kilkunastu artykułach, które ukazały się do tej pory – mówi.
Dodajmy, że przedsięwzięcie było współfinansowane ze środków województwa opolskiego.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!











Komentarze