Na ogół uważa się, że patriotyzm w nowoczesnym rozumieniu powstał w czasach oświecenia. Choć wskazuje się również na wiek XIX, gdy w Europie miała miejsce Wiosna Ludów, czyli ruch narodowościowy mający na celu uzyskanie autonomii lub nawet niepodległości. Jednak trzeba zauważyć, że i w starożytności pojawiają się idee patriotyczne. Mówił o nich choćby twórca „Iliady” Homer. Ten, który opiewał wojnę między Agamemnonem a Priamem u bram Troi. Stwierdził on, że pięknie z bronią w ręku umrzeć dla ojczyzny. Żyjący kilkaset lat później Seneka Młodszy zauważa: "Ojczyznę kocha się nie dlatego, że wielka, ale dlatego, że swoja". O patriotyzmie czytamy na kartach Starego Testamentu w historii wielkich Izraelitek - Judyty i Estery, w psalmach, u proroków Jeremiasz, Izajasza i Nehemiasza lub w Księgach Machabejskich.
Wypaczenia
Patriotyzm ma niestety niegrzeczne rodzeństwo. Są nimi nacjonalizm i szowinizm. Oba zaprzeczają patriotyzmowi. Pierwszy, ponad relacje z ludźmi żyjącymi we wspólnym środowisku przedkłada niechętne wobec obcych sztywne diagnozy i takie programy polityczne. Zaś pluralizm kulturowy, regionalny lub polityczny próbuje zamknąć w określonym schemacie.
Tu rodzi się niebezpieczeństwo, które potrafi być tragiczne w swej istocie. O ile patriotyzm jest miłością, a nacjonalizm pysznym poczuciem wyższości nad innymi (narodowy socjalizm wcielony w Niemczech), to ambiwalentny jest już szowinizm. Jest on skrajnością, którą charakteryzuje brak tolerancji i przyznawanie uprzywilejowanej pozycji własnemu narodowi (można to odpowiednio przełożyć na płaszczyznę płci, rasy czy religii). Tym bardziej niebezpieczne, jeśli towarzyszy mu pogarda lub nienawiść.
Przeciw kosmopolityzmowi
Zdecydowanie jest mi obca i nawet wstrętna myśl o braku czułości względem dziedzictwu ojców. Zupełnie tego nie rozumiem. Aczkolwiek rozumiem, że historia XX w. wybitnie mogła zniechęcić współczesnych do idei patriotycznych. Śpiewał o tym Jacek Kaczmarski w Limerykach o narodach - w wielu strofach opisuje konflikty nie między politykami, ale między konkretnymi obywatelami.
Już Napoleon Bonaparte, gdy spędzał ostatnie lata życia na Wyspie Św. Heleny, miał przyznać, że osiągnięcie pokoju dla Europy byłoby możliwe w przypadku stworzenia tworu pod nazwą Stanów Zjednoczonych Europy. Idea ta pociągnięta przez wielu późniejszych polityków, których jakąś emanacją jest Unia Europejska. Organizm, w którym możemy swobodnie podróżować i choćby pojechać na obiad i kawę do czeskich Karniowa czy Opawy. Udogodnienia wspaniałe, jednak niejednokrotnie brukselscy biurokraci zapominają o europejskiej prowincji, czego efektem jest to, że… zabrania się ludziom żyć tak, jak tego chcą.
Każdy ma jakiś dom. Miejsce, z którego wyszedł i do którego wraca. Przestrzeń, która będzie po prostu budynkiem, krainą albo wspólnotą ludzi dającą mi poczucie bezpieczeństwa i szczęścia. Miejsce, gdzie jest moje serce. Nawet nomadzi przemierzający setki kilometrów mają to, co będą nazywać właśnie domem - ziemią ojców, dziedzictwem. Nie znając swojej przeszłości, nie mogę pewnie iść w przyszłość.
Polak-katolik
Ukuty w czasie rozbiorów termin to stereotyp, który przez wielu jest używany jako inwektywa. Jednak trzeba zrozumieć etymologię takiego zwrotu. Najpierw Królestwo Polskie, a później już Rzeczpospolita Obojga Narodów była państwem na tyle otwartym, że stała się domem dla ludzi różnych narodowości. Uzmysławiają nam to nie tylko zabudowania, kamienice i pałace Poznania, Krakowa, Warszawy, Lublina, Zamościa. Robią to też dawne Kresy: Wilno i Lwów. Prześwietne przykłady, gdy w jednym mieście mogły istnieć kościoły katolickie, zbory protestanckie i synagogi, cerkwie prawosławne, meczety i kościoły ormiańskie.
Konfederacja warszawska, w której szlachta umówiła się na wolność religii obywateli Rzeczypospolitej, jest kolejną ilustracją tej tezy. Ktoś wypomni braci polskich i ich wypędzenie z kraju w połowie XVII w. Stało się to jednak nie dlatego, że byli innowiercami, ale z powodu skrajnego pacyfizmu, uchylając się od obowiązku obrony państwa w czasie wojen najeźdźczych.
Katastrofalne dla Rzeczypospolitej wojny XVII i XVIII w. (w których przeciwnicy byli reprezentantami luteranizmu, prawosławia lub islamu) przyczyniły się walnie do jej upadku i rozdarcia między mocarstwa Austrii, Prus i Rosji. W takiej konstelacji naturalnym się stała identyfikacja narodowości z wyznawaną przez większość społeczeństwa religią. Kolejne uciski zaborców, zakaz używania języka polskiego w świeckiej przestrzeni publicznej - czynniki ubliżające miłości przodków i tego, co przekazali. Doprowadziło to do używania polszczyzny w kościołach - w kaznodziejstwie i pobożności ludowej. Tylko w kościołach Polak mógł swobodnie wyrażać swoją polskość. Świątynie zachowały status swoistego azylu także w czasie okupacji niemieckiej (1939-1945) czy sowieckiej (1944-1989). Choć twardo trzeba przyznać, że jest to ogromne i krzywdzące uogólnienie. Wielu wspaniałych obywateli naszego kraju było wyznawcami innych religii.
Miłość Ojczyzny
Ojczyznę trzeba kochać mądrze. Tak, jak może być miłość niemądra, zaborcza, ubezwłasnowolniająca. Wiedzą o tym ci z nas, którzy kiedykolwiek byli w jakichś toksycznych związkach. Taka despotyczna miłość z pięknego patriotyzmu wprowadzi w niego zgniliznę i stworzy potworka nacjonalizmu lub, o zgrozo, trolla szowinizmu.
Dekadę temu ze wstydem dzieliłem przedział w pociągu osobowym z dwoma młodzieńcami, którzy o 5 rano byli jeszcze (a może już?) pijani, jechali bez biletów (będąc w ten sposób de facto złodziejami wobec PKP) trzymali buciory na siedzeniach i zmierzali na Górę Świętej Anny. To jest karykatura patriotyzmu, podobnie jak niszczenie mienia jakimś graffiti, demolowanie koszy na śmieci albo zaśmiecanie ulic. Bądź patriotą, który będzie nie tylko czcił pamięć bohaterów, ale i płacił podatki, wyrzucał odpadki do odpowiednich miejsc, dobrym sąsiadem. Gdy uda się połączyć jedno z drugim, wtedy będziemy mówili o prawdziwie chrześcijańskim patriotyzmie.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze